Skip to main content

Zapiekanka makaronowa z kalafiorem i kurczakiem


Stało się, zaczynam być obecna wszędzie! Facebook, Twitter, Instagram… niedługo wyskoczę z Waszej lodówki! Ale podobno tak trzeba, jeśli się człowiek chce pokazać światu. Nie dyskutuję z ludźmi, którzy się na tym znają i mi podpowiadają, tylko grzecznie uczę się nowych narzędzi. Początki są trudne, ale jeśli docelowo ma mi to pomóc w prowadzeniu bloga i promowaniu go, to chyba trzeba się poświęcić. Bardzo liczę na komentarze, podpowiedzi, sugestie. Fajnie, że mogę się teraz dzielić z Wami każdą nowością, zmianą- a zapewne w najbliższym czasie będzie ich całkiem sporo.

No tak, tylko jak tu znaleźć czas na gotowanie? 😉 Na szczęście to jest priorytet i żadne wynalazki współczesnego świata nie są w stanie mnie od pichcenia odciągnąć. Moja dzisiejsza propozycja to szybki obiad. Choć trzeba wykonać przy nim kilka czynności, to wszystko jest banalnie proste i zajmuje nie więcej niż 45 minut- nie spiesząc się.


Do kucharzenia potrzebujemy:

  • 1 średniej wielkości kalafiora
  • 1 piersi kurczaka
  • około 250 g dowolnego makaronu
  • kilku ząbków czosnku
  • pieprzu
  • soli
  • kurkumy (dwie łyżeczki) i curry w proszku (łyżeczka)
  • szczypty kminu rzymskiego
  • 1/3 szklanki oleju
  • 200-250 ml śmietanki 30%
  • około 50 g sera pleśniowego (pół opakowania)
  • kawałka dowolnego żółtego sera (tak by starty na tarce stanowił objętościowo solidną garść)
  • dwóch solidnych łyżek masła
  • łyżkę mąki

Kalafiora obgotowujemy w osolonej wodzie, po ugotowaniu nadal powinien być lekko twardy. Makaron także gotujemy tak, aby był bardzo al dente- chodzi bowiem o to, by nie rozpadł się w trakcie zapiekania w piekarniku. Kurczaka kroimy na dość spore kawałki lekko solimy, pieprzymy, dodajemy kurkumę, curry i kmin, wszystko zalewamy olejem i mieszamy, by każdy kawałek mięsa był dokładnie pokryty przyprawami i oliwą. Kurczaka krótko podsmażamy na dość mocno rozgrzanej patelni, pilnując jednak, by nie przypaliły się przyprawy. W garnuszku, na wolnym ogniu, roztapiamy masło i dorzucamy mąkę, mieszając, by stworzyła z masłem złocistą półpłynną zawiesinę. Dolewamy śmietankę, chwilę podgrzewamy, po czym dorzucamy delikatnie rozdrobniony ser pleśniowy. Gdy tenże się rozpuści, dorzucamy starty na tarce żółty ser i zestawiamy z ognia.

Dno podłużnego naczynia żaroodpornego smarujemy oliwą. Wykładamy makaron, kurczaka, a na sam wierzch kalafiora, przetykając to wszystko kilkoma ząbkami czosnku, który nie musi być nawet obrany. Na koniec wszystko zalewamy sosem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Pieczemy bez przykrycia, około 20 minut, przy czym na ostatnie 5 minut włączamy górną grzałkę z funkcją grilla lub po prostu termoobieg, by wierzchnia warstwa pięknie się przyrumieniła.
Kalafior wraz z serową skórką jest przyjemnie chrupki, kurczak nadal soczysty, a miks tych wszystkich cudownych smaków zatrzymany w spodniej, makaronowej warstwie. Smacznego!

Butter Chicken w Makowieckiej wersji

Moje kuchenne zapasy przypraw mogą przyprawić, ale o zawrót głowy, zwłaszcza mnie samą, gdy próbuję coś wśród nich odnaleźć. Może nie jest to spiżarnia Nigelli Lawson, ale jestem na dobrej drodze. Kilka lat temu, oglądając jej program, zauroczyło mnie to niewielkie pomieszczenie z półkami od podłogi do sufitu zastawionymi przyprawami, półproduktami, dodatkami, sosami i innymi, że tak je nazwę- dosmaczaczami. Nie posiadam jeszcze takiego magicznego schowka, ale szafki, w których przechowuję moje skarby już teraz pękają w szwach, więc chyba czas to przemyśleć 😉

Oczywiście, nie kupuję ich wyłącznie żeby je mieć! Wykorzystuję, testuję, łączę, próbuję, po prostu się ich uczę. Sięgam do przepisów kuchni mniej mi znanych, odtwarzam klasyczne przepisy, by poznać oryginalny ich smak. Gdy te same potrawy pichcę kolejny raz- to już jest pełna improwizacja.
Dzisiaj mam dla Was właśnie taką próbkę- butter chicken po mojemu.
Pałki z kurczaka, 6 sztuk,  myję, osuszam i marynuję całą noc w miksturze składającej się z: 250 ml jogurtu naturalnego, soku z połówki cytryny, 3-4 ząbków czosnku pokrojonego w plasterki, łyżeczki papryki chili w proszku, dwóch łyżeczek słodkiej papryki, kilku plasterków świeżego imbiru lub połowy łyżeczki sproszkowanego, szczypty cynamonu, szczypty kardamonu (kilku nasion jeśli mamy w całości), kilku goździków, kilku liści laurowych i łyżeczki soli. Następnego dnia obsmażam kurczaka krótko, na mocno rozgrzanym oleju- po to tylko by zezłociła się skórka. W garnku, na trzech łyżkach masła przysmażam dwie pokrojone w pióra cebule a następnie dwa wyciśnięte ząbki czosnku. Mieszam rozgniecione ziarna kolendry z kminem rzymskim, pieprzem cayenne i gałką muszkatołową i dorzucam do rozgrzanego masła. Około centymetra imbiru obieram, kroję w drobniutką kostkę i także dodaję by szybciutko podsmażyć i dodatkowo wydobyć jego smak. Po minucie zalewam wszystko 500 ml bulionu, dodaję solidną łyżkę przecieru pomidorowego i dość drobno pokrojoną czerwoną paprykę. Wszystko razem zagotowuję i dokładam kurczaka. Duszę pod przykryciem przez około pół godziny- lubię gdy kurczak się wręcz rozpada i gładko odchodzi od kości. Na koniec dorzucam ciecierzycę odsączoną z zalewy, łyżkę miodu i łyżkę kwaśnej śmietany. Całość duszę jeszcze kilka minut.
Ponieważ danie zawiera ciecierzycę można je zjeść bez żadnego dodatku. Ja jednak dorzuciłam jej niewiele, więc zaserwowałam z ugotowanym na sypko ryżem.