Skip to main content

Chrupczosy- świetna przekąska

Wino w kuchni, okazuje się mieć szersze zastosowanie, niż przypuszczałam. Kieliszek wina, odpowiednio dobranego do pysznego posiłku, jest jego idealnym dopełnieniem, bez dwóch zdań. Często także dodaje się wino do potraw, by ich smak nabrał głębi i szlachetności. Nie wiedziałam jednak, że wino może być częścią ciasta, świetnego jako krucha baza do przeróżnych wypieków, zarówno słodkich jak i wytrawnych. Postanowiłam poeksperymentować i okazało się, że owo ciasto usmażone, samo w sobie stanowić może świetną przekąskę. Konieczne sprawdźcie!

Na około 40 paluszków o długości 5-7 cm oraz sosu przygotujcie:

  • szklankę mąki
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 4 łyżki białego wytrawnego wina
  • sól
  • łyżkę majonezu
  • łyżkę tabasco
  • łyżkę dżemu pomidorowego (można zastąpić na przykład mieszanką przecieru pomidorowego i miodu)
  • olej do smażenia
  • opcjonalnie czosnek niedźwiedzi lub inne ulubione zioła

Mąkę mieszamy z winem, oliwą i połową łyżeczki soli.

Wystarczy wymieszać łyżką a gdy składniki już połączą się- lekko dognieść dłońmi.

Ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki.

W międzyczasie przygotowujemy sos. Po prostu mieszamy majonez z tabasco i dżemem, możemy lekko posolić.

Sos powinien być słodko-ostry.

Po 30 minutach z lodówki wyjmujemy ciasto, odrywamy po kawałku i formujemy niezbyt grube, 5-7 cm wałeczki.

Rozgrzewamy dość sporą ilość oleju i na średnim ogniu smażymy paluszki aż się zrumienią.

Nie smażmy za długo, mniej więcej 2 minuty, poruszając w międzyczasie by obróciły się i równo nabrały koloru.

Wyławiamy z oleju, wykładamy na ręcznik papierowy, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.

Szamiemy z przygotowanym sosikiem. Aby urozmaicić, możecie do części ciasta wgnieść na przykład zioła, ja użyłam czosnku niedźwiedziego- rewelacja.

Włoskie pyszności- czyli pizza rustica z ricottą i szpinakiem

Ricotta jest najlepszym dowodem na to, jak wspaniale wykorzystać można resztki. Tak tak, ricotta to w gruncie rzeczy produkt uboczny przy wytwarzaniu serów podpuszczkowych. Ricotta- czyli drugie gotowanie powstałej serwatki. Jest świetna do deserów, ale i do wytrawnych potraw, czego przykładem jest ten przepis. Kupiłam ricottę i szukałam inspiracji żeby stworzyć z niej coś innego niż zwykle, coś oryginalnego. I znalazłam, wśród przepisów włoskiej aktorki, twórczyni książek i programów telewizyjnych o tematyce kulinarnej. Całkiem niedawno dowiedziałam się, że Silvia Colloca to także kucharka, miła niespodzianka. Jeden z jej przepisów zaintrygował mnie najbardziej. Pizza rustica w jej wersji ma bardzo ciekawe wypełnienie, ale jeszcze ciekawszy rodzaj ciasta, którego, przyznaję, do tej pory nie robiłam. Oto moja wariacja na temat.

Placek przygotowywałam w owalnym naczyniu ceramicznym do zapiekania o wymiarach 28 x 20 cm (w najszerszym miejscu), na takie naczynie przygotujcie następujące składniki:

Na ciasto:

  • 2 szklanki mąki
  • 1/3 szklanki oliwy extra virgin
  • 1/3 szklanki białego wytrawnego wina
  • płaską łyżeczkę soli
  • żółtko zmieszane z łyżką mleka do posmarowania wierzchu ciasta
Na farsz:
  • 250 g ricotty
  • 300 g świeżego szpinaku
  • 3 jajka
  • 150 g pikantnego salami
  • 50 g sera pecorino romano
  • płaską łyżeczkę soli
  • pół łyżeczki czarnego pieprzu (więcej, jeśli salami nie jest pikantne)

Z mąki, oliwy, wina i soli zagniatamy ciasto.

W razie konieczności dolewamy nieco wina lub dosypujemy mąkę. Dobrze zagniecione ciasto, sprężyste i wilgotne, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut.

W międzyczasie przygotowujemy farsz. Zaczynamy od blanszowania szpinaku. Myjemy go, następnie wrzucamy na lekko osolony wrzątek.

Mieszamy i po chwili odcedzamy, zostawiamy na durszlaku żeby odciekła z niego woda i żeby przestygł.

Ricottę mieszamy z jajkami.

Następnie dodajemy pokrojone w niedużą kostkę salami.

Szpinak odciskamy z wody, siekamy i także dodajemy do farszu. W misce ląduje także starty ser pecorino.

Doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy.

Po 30 minutach wyciągamy z lodówki ciasto.

Około 3/4 rozwałkowujemy mniej więcej na kształt i wielkość naczynia, w którym będziemy piec, placek powinien mieć 3-5 mm grubości.

Przekładamy placek do naczynia, lekko dociskamy go do dna. Odcinamy wystające poza naczynie ciasto. Widelcem nakłuwamy spód ciasta.

Następnie wykładamy farsz.

Resztę ciasta wałkujemy i wycinamy z niego paski.

Na wierzchu układamy z nich na przykład dekoracyjną kratkę.

Smarujemy jajkiem rozbełtanym z mlekiem. Pieczemy w 200 stopniach przez 35 minut z włączoną dolną grzałką, a następnie przez około 15 minut z dolną i górną grzałką.

Jeśli będziecie piekli w naczyniu innym niż ceramiczne- pamiętajcie, że inaczej będzie się nagrzewało i czas pieczenia może być inny.

Zapiekane awokado

Do tej pory używałam miąższu awokado jako smarowidła do kanapek, albo jako składnika sałatek, czyli z tego co się orientuję, tak jak większość z Was. Tymczasem owoc jest bardzo smaczny także na ciepło. Świetnie skomponuje się na przykład z makaronem, czy kaszą, w daniach z rybami, owocami morza, czy kurczakiem. Może być świetną podstawą do stworzenia fantastycznej przystawki, zapiekanej z tak dowolnymi składnikami. Moja propozycja jest dość prosta, wszystkie użyte produkty, w dowolnym zestawieniu genialnie się ze sobą komponują, więc nie ma najmniejszych obaw o niepowodzenie.

Składniki do przygotowania 4 przystawek to:

  • 2 owoce awokado
  • mały pomidor
  • dwie łyżki posiekanego szczypiorku
  • 2-3 plastry szynki długo dojrzewającej
  • ok 100 g mozzarelli
  • sól
  • cukier
  • świeża ostra papryczka
  • dwie łyżki soku z limonki (lub cytryny)

Awokado myjemy, kroimy wzdłuż na pół.

Wyjmujemy pestkę. Z każdej połówki wydrążamy około 1/3 miąższu.

Gotowe formy dla naszej przystawki skrapiamy sokiem z limonki. Pomidora parzymy, obieramy ze skórki, kroimy w kostkę, lekko solimy i cukrzymy. Siekamy szczypior oraz ostrą papryczkę.

Do każdego wydrążonej połówki wkładamy nieco pomidorów.

Posypujemy szczypiorkiem oraz papryczką.

Następnie kładziemy po kawałku szynki, mniej więcej pół plasterka.

Na koniec po solidnym plastrze mozzarelli.

Zapiekamy w piekarniku nagrzanym do 190 stopni, górna i dolna grzałka, przez około 15 minut. Po upieczeniu możecie przystroić świeżymy listkami bazylii, co wzbogaci danie o dodatkowy, subtelnie ziołowy aromat.

Topinambur- na początek wersja pieczona

Topinambur przywędrował do nas z Ameryki Północnej i okazuje się, że to wcale nie jest nowy produkt w naszej kuchni. Uprawiamy go w Polsce od 1730 roku, nie tylko w celach kulinarnych. Topinambur to inaczej słonecznik bulwiasty, więc jak słusznie się domyślacie charakteryzuje się pięknymi żółtymi kwiatami. Okazuje się, że jest to roślina, która nie ma specjalnych wymagań odnośnie uprawy, bezproblemowo rozrasta się i w wielu miejscach uznawana jest po prostu jako chwast- biorąc pod uwagę, jak ciężko go kupić i ile zwykle kosztuje- jest to dość szokujące. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, jak wartościowa w naszej diecie może być bulwa tej rośliny. Dzięki wysokiej zawartości inuliny, topinambur jest świetny dla diabetyków, pomoże w zmniejszeniu insulinooporności, obniżeniu poziomu złego cholesterolu, wyreguluje działanie przewodu pokarmowego, pozytywnie wpływając na mikroflorę bakteryjną naszych jelit. Witamina B wspomoże nasz układ nerwowy, a duża ilość potasu pozytywnie wpłynie na ciśnienie tętnicze. Wspomoże oczyszczenie organizmu z toksyn, a także odchudzanie- pęczniejący w żołądku błonnik zapewni nam poczucie sytości na długo. Przekonałam Was do spróbowania?

Topinambur jest delikatnie słodki i orzechowy w smaku. Ten, najczęściej dostępny na naszym rynku, jest dość wodnisty i kruchy. Możemy go jeść na surowo, na przykład jako składnik sałatki, ale także gotować, blanszować, smażyć czy piec. Na początek proponuję potraktować naszego bohatera niczym ziemniaka, a gdy skosztujecie i nauczycie się smaku, gwarantuję, że do głowy wpadnie Wam mnóstwo innych, pysznych zastosowań. Dzisiaj wersja pieczona, która może być świetnym dodatkiem do każdego dania, lub zdrową i sycącą przekąską.

Do przygotowania 0,5 kg bulw słonecznika bulwiastego potrzebujecie 1/3 szklanki oliwy, sól i rozmaryn.

Ponieważ używałam suszonego rozmarynu, to na jakąś godzinę przed pieczeniem lekko go roztarłam i zalałam oliwą.

Jeśli używacie świeżych ziół- także dobrze je “namoczyć” w oliwie, dzięki czemu nie przypalą się tak bardzo podczas pieczenia, wolniej i intensywniej będą oddawały aromat.
Bulwy obrałam.

Pokroiłam na mniejsze części- połówki lub ćwiartki, tak, aby powstały grube frytki. Oliwę przecedziłam przez siteczko, dzięki czemu pozbyłam się dużych, ostrych kawałków rozmarynu. Aromatyzowaną ziołami oliwą polałam pokrojone topinambury.

Piekłam w 200 stopniach przez około 15 minut. Przed podaniem posypałam odrobiną soli. Smacznego!

Mozzarella in carrozza- grzanka z serem

Grzanka z serem to super przekąska, czy choćby pyszne śniadanie. Uwielbiam, w różnych wersjach i z różnymi dodatkami. Z opiekacza, czy na patelni, w jajku, z szynką, wariacji jest moc. Okazuje się, że jest to także jedna z ulubionych przekąsek moich neapolitańskich przyjaciół. Dzisiaj podam Wam przepis na włoską wersję tej kanapki, ale oczywiście taką…podstawową. Nazywa się pięknie, mozzarella in carrozza- mozzarella w karocy 🙂

Na dwie duże kanapki przygotujcie:

  • 1 jajko
  • około 120 g mozzarelli
  • 4 kromki jasnego pieczywa (może być tostowe)
  • bułkę tartą
  • sól, pieprz, ewentualnie inne ulubione przyprawy
  • olej do smażenia

Jajko roztrzepujemy ze szczyptą soli i pieprzu oraz ewentualnie innymi przyprawami, ziołami. Na płaski talerz wysypujemy bułkę tartą.

Mozzarellę kroimy na plastry, które wkładamy między kromki chleba. Jeśli pieczywo, które wybraliście ma grubą i ciemną skórkę- lepiej ją odkrójcie, może się za bardzo przypiec. Złożone kromki dokładnie moczymy w jajku, a następnie obtaczamy w tartej bułce.

Smażymy najlepiej w dość mocno rozgrzanym głębokim oleju.

Po usmażeniu odkładamy na papier, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Przesmaczna, chrupiąca, serowa, ciągnąca się kanapka.

Burrito z wołowiną i guacamole

Ciudad Juárez to miasto na północy Meksyku, któremu zawdzięczamy tę potrawę. Kucharz, uliczny sprzedawca Juan, wymyślił owijanie jedzenia w placki- tortille, by dłużej było ciepłe i nie zsychało się. Przemieszczał się po mieście wykorzystując osła, i to był jego znak rozpoznawczy. Potrawa swoją nazwę wzięła więc od środka transportu, od osła, czyli po hiszpańsku burro. Oryginalne meksykańskie burritos są nieduże, zawierają niewielką ilość składników, na przykład mięso, fasolę z ryżem. Te, które zwykle jada się u nas są bardziej amerykańską wersją. Można powiedzieć, że potrawa zrobiła tam zawrotną karierę i doczekała się bardzo wielu wariacji. Moja wersja to hołd oddany klasyce, ale jednak zmodyfikowana. Zapraszam do lektury i wypróbowania.

Najpierw przygotowujemy wszystko do farszu. Potrzebne składniki to:

  • 700 g mięsa wołowego
  • cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • czerwona fasola z puszki (240 g)
  • kukurydza z puszki (2/3 puszki, około 180 g)
  • 500-600 g passaty pomidorowej
  • pół dużej czerwonej papryki
  • pół dużej żółtej lub zielonej papryki
  • 5-6 liści kapusty pekińskiej
  • 200 g żółtego sera
  • tłuszcz do smażenia
  • przyprawy: po pół łyżeczki soli, cząbru, oregano, 1/3 łyżeczki utartego kminu rzymskiego i nasion kolendry, około 1/3 łyżeczki płatków chili lub chili w proszku.
Mięso mielimy wraz z cebula i podsmażamy na niewielkiej ilości tłuszczu. Gdy mięso będzie już usmażone dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, a następnie przecier pomidorowy.

Dusimy kilka minut, dodajemy przyprawy, fasolę i kukurydzę i po około 5 minutach zestawiamy z ognia- ta część farszu gotowa.

Polecam doprawić na dość ostro- reszta składników tę ostrość lekko zniweluje, ale odrobina żaru w meksykańskiej potrawie musi być 🙂 Zatem dosypujcie chili po trochu i próbujcie, ta 1/3 łyżeczki, to mocno orientacyjna ilość.

Kroimy paprykę w paski oraz zielone części kapusty pekińskiej, ser ścieramy na tarce.

Następnie przygotowujemy cudownie zielone, aromatyczne guacamole.
Awokado myjemy, kroimy na pół, pozbawiamy pestki i łyżeczką wyciągamy miąższ. Do awokado wyciskamy sok z jednej limonki oraz czosnek, dodajemy sól, około 1/3-1/2 łyżeczki i wszystko mieszamy rozgniatając widelcem lub, jeśli awokado nie jest zbyt miękkie, możemy posłużyć się blenderem.

Gotowe.

Teraz czas na tortille. Składniki na 12 placków o średnicy około 22-24 cm to:

  • 340 g mąki pszennej (550)
  • 340 g mąki krupczatki
  • 7 łyżek oleju
  • płaska łyżeczka soli
  • 360 ml wrzącej wody
Oba gatunki mąki mieszamy w misce razem z solą.

Dolewamy olej.

Następnie wlewamy wrzątek i lekko mieszamy.

Przesypujemy wszystko na stolnicę i zagniatamy ciasto. Dzięki wrzątkowi i oliwie jest to bardzo proste, już po chwili otrzymamy sprężyste, gładkie ciasto. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy, by przestygło. Dzielimy nożem na 12 porcji.

Z każdej porcji formujemy kulkę i rozwałkowujemy na dość cienkie, wręcz lekko prześwitujące placki. Skład ciasta sprawia, że nie przykleja się do stolnicy. Czysta i prosta robota 🙂

Placki nie muszą być idealnie okrągłe, ale jeśli chcecie, możecie je przyciąć przykładając na wzór choćby odwrócony do góry dnem talerz. Patelnię z nieprzywierającą powłoką, może być specjalna do smażenie naleśników, dobrze rozgrzewamy. Na średnim palniku i średnim ogniu na suchej patelni smażymy placki. Po około 15 sekundach placek powinien już swobodnie przesuwać się po patelni i być bledziutki, wtedy go przekręcamy. 20-30 sekund po drugiej stronie- powinny pojawić się tu i ówdzie leciutko brązowe plamki. Następnie jeszcze chwila na tej pierwszej strony.

Teraz wszystko trzeba ze sobą złożyć. Składniki wykładamy na 1/3, maksymalnie 1/2 części placka. Najpierw smarujemy guacamole, na jeden placek solidna łyżka salsy. Następnie wykładamy przestudzoną mieszankę z mięsem, garstkę sera, paprykę i sałatę.

Zwijamy, oczywiście zaczynając od strony, na której leży farsz, zaginając do środka “boki”. Wymaga to może nieco wprawy, ale dzięki temu zawartość zawijaków pozostanie na swoim miejscu. Zróbcie tak przynajmniej z jednej strony.

Czeka nas bowiem jeszcze ostatni sznyt- podgrzanie- podpiekanie. Poza tym, burrito je się trzymając je w ręce, więc nie może nam wszystko wypadać dołem 😉
Zwinięte burritos układamy na patelni, tym razem może być ona muśnięta olejem- dzięki temu tortille ładnie się zrumienią. Robimy to na średnim ogniu, możemy przykryć, by całość dobrze się podgrzała. Można szamać. Polecam z dodatkiem ketchupu, majonezowego sosu z tabasco lub sosu czosnkowego. Smacznego!

Cebulowe babeczki

To jedno z dań, małych grzeszków, które krzepi zmęczone ciało i skołataną duszę po ciężkim dniu, niemal tak samo skutecznie jak czekoladowe pyszności. Mnie samo robienie tych babeczek uspokaja, może dlatego, że zawsze wychodzą pyszne i bez przeszkód dają się modyfikować. Dzisiaj cebularze, które świetnie sprawdzą się jako imprezowa przegryzka, lub dodatek, na przykład do czerwonego barszczyku. 

Składniki na 12 babeczek to:
  • jajko
  • 3 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżka majonezu
  • ok. 150 ml oleju
  • 50 ml letniego mleka (jeśli ciasto jest zbyt gęste)
  • łyżka startego parmezanu
  • dwie łyżki startego żółtego sera
  • 300 mąki g
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • pół łyżeczki sody
  • pół pęczka drobnego szczypiorku
  • dwie średnie cebule, ja użyłam czerwonej
  • łyżeczka soli
  • solidna łyżeczka pieprzu
  • łyżeczka cząbru
  • olej do smażenia
Cebulę kroimy w niezbyt drobną kostkę i podsmażamy leciutko posoloną, aż zacznie się delikatnie przypalać.

Jajko mieszamy z olejem, majonezem i jogurtem.
Dodajemy mąkę uprzednio wymieszaną z proszkiem do pieczenia i sodą. W razie konieczności podlewamy mlekiem- ciasto powinno być konsystencji nieco bardziej gęstej od ciasta naleśnikowego.
 Zagęszczamy je serem, przyprawami, szczypiorkiem i podsmażoną cebulą.
Wykładamy do babeczkowych foremek,do 2/3 ich wysokości.
Pieczemy w 180 stopniach w piekarniku nagrzanym w trybie góra-dół przez około 20 minut.

Ryżowe pychotki czyli arancini di riso

 Włoskich specjałów ciąg dalszy, oczywiście w neapolitańskim wydaniu. Nazwa arancini pochodzi od słowa arancia, czyli pomarańcza, bo rzeczywiście kolorem i kształtem ją przypomina. Smakowo nie ma jednak nic wspólnego z żadnym owocem. Przekąska jest słona, w tym przypadku mięsna, serowa, lekko pomidorowa, wilgotna, z chrupiącą wierzchnią “skórką”, przepyszna. Występuje także w wersji wypełnionej masłem, bakłażanem, grzybami, kiełbasą i wiele innych. Odstępstwem  jest święto Świętej Łucji obchodzone 13 grudnia, kiedy to przygotowywana jest słodka wersja, ze słodkim nadzieniem, posypana cukrem.


Potrzebne składniki:

  • 250 g ryżu
  • 30 g startego parmezanu
  • 2 jajka
  • szczypta szafranu (można zastąpić naparem z nagietka lub szczyptą kurkumy)
  • sól, pieprz
  • 150 g mielonej wołowiny
  • 150 ml przecieru pomidorowego
  • mała cebula
  • 50 g zielonego groszku (może być z puszki)
  • 60 g sera provolone (ale może być też na przykład mozzarella)
  • bułka tarta
  • olej do smażenia

Ryż gotujemy na sypko, soląc pod sam koniec. Do niewielkiej ilości gorącej wody (4-6 łyżek) wrzucamy szafran, by uzyskać złoty płyn, który łączymy z ryżem. Do lekko ciepłego jeszcze ryżu dodajemy jajko i starty parmezan.

Rozkładamy ryż na płaskiej powierzchni, tworząc warstwę ryżu o grubości ok. 0,5 cm. Odstawiamy na przynajmniej 30 minut. Ryż lekko wyschnie, połączy się z serem i jajkiem.

W międzyczasie podsmażamy mieloną wołowinę z cebulką, łączymy z przecierem pomidorowym i maksymalnie redukujemy ilość wody, uważając jednak by nie przypalić mięsa; przyprawiamy solą i pieprzem. Przygotowujemy groszek, na mniejsze cząstki kroimy ser.

Porcję ryżu, wielkości piłeczki pingpongowej układamy na dłoni i robimy zagłębienie, do którego wkładamy mięso w pomidorach, ser i zielony groszek.

Ryżowa mikstura jest dość kleista, jednak nie rozciąga się jak ciasto, dlatego jeśli pozostaną lub powstaną dziury w formowanych kulkach, po prostu zalepiamy je dodatkową, niewielką porcją ryżu.

Na koniec obtaczamy w rozkłóconym jajku, a następnie bułce tartej.

Smażymy w głębokim, mocno rozgrzanym oleju, ale na średnim ogniu, by temperatura miała szansę dostać się do środka i rozpuścić ser, po około 2-3 minut z każdej strony.

Nie smażmy jednak za długo. Panierka sprawia, że arancini utrzymują temperaturę w środku, więc dojdą także już po wyjęciu z olejowej kąpieli.

Szparagowe co nieco

Póki sezon na szparagi trwa, w mojej kuchni królują kilka razy w tygodniu od momentu pojawienia się na straganach pobliskiego targu. W różnych wersjach obiadowych, śniadaniowych lub jako przekąska. Jeden z pomysłów to szparagi zapieczone w cieście francuskim. Mogą stanowić odrębne danie lub dodatek, na przykład do pysznej pieczonej rybki.

Ta wersja szparagów nie wymaga od Was specjalnego sprzętu kuchennego, żadnych wysokich garnków, wiązania sznurkiem- zapomnijcie!

Wykorzystuję zielone szparagi, te po prostu najbardziej mi smakują. Póki są młode- nie obieram ich, wyłącznie myję. Naginam końcówkę każdego szparaga żeby pękła w miejscu w którym kończy się najbardziej włóknista część. Tak przygotowane warzywa wrzucam na osolony wrzątek i obgotowuję nie dłużej niż 5 minut. Odcedzam i lekko studzę. 3-4 szparagi owijam dość cienkim plastrem boczku oraz nie za grubym paskiem ciasta francuskiego. Układam na blaszce wyłożonej papierem.

Wystające spod boczku i ciasta szparagi natłuszczam lekko oliwą i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni (góra-dół) na 12-15 minut, do momentu aż ciasto będzie złote.

Szparagi obgotowywane były w osolonej wodzie, boczek także dodaje słoności, więc jedyna przyprawa, którą ewentualnie polecam dodać to pieprz lub papryka- coś do doda ostrości. Choć muszę przyznać, że pomimo iż lubię ostre potrawy, szparagi wolę w wersji jak najbardziej naturalnej. Chodzi w końcu o to, żeby wydobyć i podkreślić ich słodkawy, bulwiasty smak, a nie go zabić.

W bardziej bogatej wersji dodawałam jeszcze suszone pomidory z oleju oraz ser.

Jeśli lubicie szparagi mocno chrupiące, al dente, to wystarczy ich po prostu nie obgotowywać.

Wszystkiego szparagowego życzę!