Skip to main content

Szparagowe kąski z wołowiną w chrupiącym cieście filo

Uczę się ciasta filo. Przypadło mi do gustu i usiłuję znaleźć idealne wykorzystanie, idealny kształt i konsystencję. Chodzą mi ostatnio po głowie lekko bałkańskie smaki i potrawy, przynajmniej na tyle, na ile miałam szanse je poznać w tutejszych restauracjach. Ta receptura jest wypadkową tego, mojej miłości do szparagów, które królują teraz w kuchni oraz podszeptów “zjedlibyśmy coś… dobrego”. No to zadziałałam i wyszło dobre, nawet bardzo.

Składniki na 8 zawijaków:

  • 2 arkusze ciasta filo
  • 2 łyżki masła
  • 400 g mielonej wołowiny
  • 8 szparagów
  • czubata łyżeczka mielonej kozieradki
  • łyżeczka suszonego cząbru
  • płaska łyżeczka soli (plus sól do wody, w której blanszować będziemy szparagi)
  • płaska łyżeczka pieprzu
  • jajko
  • 3 łyżki oliwy

Oczyszczamy szparagi, odłamujemy dolną, zdrewniałą część.

Zagotowujemy wodę, lekko solimy i do wrzątku wrzucamy szparagi, blanszujemy, nie dłużej niż 3 minuty.

Mielone wołowe mięso mieszamy z jajkiem, oliwą i przyprawami.

Roztapiamy masło.

Każdy płat ciasta smarujemy nim, i składamy je razem ( jeden na drugi). Przy pomocy noża lub najlepiej kuchennych nożyczek tniemy ciasto na pół wzdłuż dłuższej krawędzi, a następnie każdy z tych kawałków na 4. Na środku każdego kawałka układamy mięso.

Na mięsie ląduje blanszowany i oczywiście odcedzony szparag.

Dość ściśle zwijamy w rulonik, lekko przygniatając do siebie końce. Wierzch także smarujemy masłem.

Pieczemy 15-20 minut w 180 stopniach, dolna i górna grzałka. Proponuję podać z domowej roboty sosem czosnkowym.

Orzeszkowo-grzybowy kurczak

 Mam takie miłe wspomnienie… jak to lata temu, w przerwie obiadowej w ciągu dnia pracy, biegłyśmy z przyjaciółką na “coś dobrego” na poprawę humoru. Jedną z tych dobrótek był kurczak z brokułami i orzeszkami ziemnymi, serwowany w pobliskiej knajpce, utrzymanej w orientalnym stylu. Od tamtej pory wiele się zmieniło, ale nie to, że uwielbiam takie dania. Dzisiaj zatem małe co nieco inspirowane tamtymi smakami. Mnie one przenoszą w czasie, mam nadzieję, że Wam przypadną do gustu i wywołają uśmiech.
Potrzebne składniki na 4 porcje to:
  • spora podwójna pierś z kurczaka
  • 250 g boczniaków
  • solidna garść orzeszków ziemnych
  • 7 suszonych pomidorów z oleju
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 2-3 cebulki dymki
  • sól i biały pieprz
  • solidna łyżka masła
  • olej do smażenia

Kurczaka myjemy, suszymy, czyścimy i kroimy na kawałki, takie na jeden kęs.

Kilka łyżek oleju rozgrzewamy i na dość sporym ogniu podsmażamy mięso, by ścięło się z każdej strony.

W międzyczasie czyścimy i kroimy boczniaki.

Gdy mięso będzie już podsmażone, dodajemy grzyby, pokrojony w plastry czosnek i pokrojoną dymkę.

Podsmażamy chwilę i dodajemy pokrojone pomidory.

Wszystko dusimy pod przykryciem jakieś 5 minut. Dodajemy orzeszki.

Jeśli dodajecie “świeże” orzeszki, wrzućcie je na rozgrzaną suchą patelnie i podprażcie. Jeśli korzystacie z uprzednio uprażonych i tak warto krótko je przesmażyć- wydobędziecie z nich w ten sposób więcej aromatu. Następnie dorzucamy je do potrawy, dodajemy masło, doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Gotujemy jeszcze kilka minut, tym razem bez przykrycia.

Gotowe. Serwowałam z kaszą gryczaną, która ostatecznie wylądowała na talerzu z potrawką i cudownie wchłonęła cały powstały, pyszny sos.

Węgierski gulasz a la Pichceniomaniaczka

Gulasz to narodowe danie węgierskie, stworzone przez tamtejszych pasterzy bydła zwanych gulyás- stąd też pochodzi nazwa tego dania. Początkowo składało się z mięsa i cebuli smażonych na słoninie, jednak, gdy w XVI wieku do Europy przywędrowała papryka- stała się nieodłącznym składnikiem gulaszu. Obecnie, nie tylko na Węgrzech, to danie ma wiele postaci. Różnią się nie tylko dodatkami, ale rodzajem mięsa. Najlepszy jest jednak ten najbardziej tradycyjny, najlepiej jeśli gotowany jest wolno i długo, w kociołku nad żywym ogniem- koniecznie spróbujcie, jeśli nadarzy się Wam okazja! W domowych warunkach oczywiście też można przygotować prawdziwą gulaszową ucztę. Pasuje dosłownie do wszystkiego, do kaszy, makaronu, ziemniaków i oczywiście placków ziemniaczanych. Tę ostatnią wersję rekomenduję szczególnie. Poniżej znajdziecie sprawdzony przepis na gulasz, który najchętniej pożera moja rodzina 😉

Na około 4 porcje przygotujcie:
  • 500 g mięsa wołowego
  • dużą czerwoną paprykę
  • 250 g pieczarek
  • dużą cebulę
  • 2 ząbki czosnku
  • 3-4 ziarna ziela angielskiego
  • 3-4 listki laurowe
  • łyżkę sproszkowanej papryki słodkiej
  • łyżkę sproszkowanej słodkiej papryki wędzonej
  • pół łyżeczki sproszkowanej papryki ostrej (możecie użyć mniej i doprawić w razie potrzeby pod koniec gotowania)
  • łyżkę dobrej jakości smalcu
  • 3/4 litra wody
  • 1/3 łyżeczki mąki ziemniaczanej

Na początek kroimy w kostkę mięso.

Cebule natomiast w pióra.

Rozpuszczamy na patelni pół łyżki smalcu

Na mocno rozgrzanym tłuszczu podsmażamy wołowinę.

Dobrze zrumieńcie mięso z jednej strony, a następnie, najlepiej podrzucając mięso na patelni spróbujcie je przekręcić. Mieszanie, zwłaszcza zanim mięso będzie już solidnie przysmażone spowoduje iż wypłyną soki i mięso zacznie się dusić, a nie smażyć. Gorące mięso przekładamy do podgrzanego już garnka i podlewamy niewielką ilością wody.

Na patelni rozpuszczamy resztę smalcu i szklimy na nim cebulę.

Dodajemy sproszkowaną paprykę i przeciśnięty przez praskę czosnek i podsmażamy dosłownie minutkę.

Przekładamy wszystko do garnka z mięsem. Na patelnię wlewamy resztę wody i chwilkę podgrzewamy, by woda zebrała z patelni cały smak. Dodajemy liście laurowe i ziele angielskie.

Dusimy jakieś 30 minut pod przykryciem. W międzyczasie czyścimy i kroimy pieczarki. Ja lubię dość spore kawałki w gulaszu.

Dodajemy je do garnka i dusimy następne 30 minut pod przykryciem, lekko solimy.

Po tym czasie mięso powinno być już miękkie, jeśli tak jest kroimy na cząstki czerwoną surową paprykę i dodajemy.

Lubię gdy papryka jest lekko chrupiąca, więc nie gotuję jej dłużej niż 10 minut.

Na koniec doprawiamy jeszcze do smaku solą i ewentualnie ostrą papryką. Mąkę ziemniaczaną mieszam z kilkoma łyżkami wody, dodaję do gulaszu i gotuję jeszcze kilka minut.

Najlepiej na świecie smakują z plackami ziemniaczanymi, a przepis na pyszne i chrupiące placki także znajdziecie wśród moich przepisów. Zapraszam 🙂

Kurczak ze szparagami w mleku kokosowym

Bardzo lubię zioła i przyprawy, chyba najbardziej te, związane z kuchnią orientalną. Przyprawy dobrej jakości są tak aromatyczne, że przyprawiają nie tylko potrawy, ale także o zawrót głowy 😉 Uwierzcie mi, że warto wydać nieco więcej i kupić zapas oryginalnych, na przykład w sklepie z lokalnymi produktami z całego świata. Wspaniałe są mieszanki, których przygotowanie jest prawdziwą sztuką, delikatna zmiana proporcji potrafi kompletnie zmienić smak. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale lubię zamieszać, pomieszać i poeksperymentować. Dzisiaj propozycja potrawki, która łączy proste i cudownie wyraziste smaki. Świeże składniki plus kmin rzymski( nie mylić z kminkiem)- nie wiem jak kiedyś mogłam żyć bez niego…

Na 4 porcje przygotujcie:

  • całą pierś z kurczaka
  • 170 g makaronu z brązowego ryżu, cienkie nitki
  • 400 ml mleka kokosowego
  • pęczek zielonych szparagów
  • garść grzybów mun
  • 4 cm korzenia świeżego imbiru
  • 2 ząbki czosnku
  • pół łyżeczki soli
  • łyżka ciemnego sosu sojowego
  • dwie łyżki sosu rybnego
  • łyżka kminu rzymskiego
  • świeża papryczka chili- ilość zależy od ostrości jaką chcecie uzyskać
  • 2 łyżki soku z limonki
  • dwie małe cebule dymki
  • pół łyżki oleju kokosowego

Kurczaka oczyszczamy, kroimy na kawałki, najlepiej takie na jeden kęs.

Dodajemy pokrojony w kosteczkę imbir oraz wyciśnięty przez praskę czosnek, wlewamy sos sojowy, rybny, dodajemy pół łyżeczki soli.

Odstawiamy na przynajmniej godzinę do zamarynowania.

Grzyby mun moczymy przez jakieś 30 minut.

Następnie gotujemy w lekko osolonej wodzie przez 15 minut.

Studzimy i kroimy je na mniejsze kawałki.

Na rozgrzanym oleju kokosowym podsmażamy kurczaka.

Smażymy krótko, ale na sporym ogniu. Następnie zmniejszamy temperaturę i dorzucamy szparagi pozbawione zdrewniałej części i pokrojone na 3-4 centymetrowe kawałki.

Pamiętajcie, że włóknista część szparaga znajduje się na dole. Najlepszym pomysłem na pozbycie się jej jest wygięcie szparaga, wtedy warzywo pęka w odpowiednim miejscu.

Kurczaka wraz ze szparagami doprawiamy utartym lub przesiekanym kminem rzymskim.

Dorzucamy posiekaną papryczkę i cebulkę.

Wszystko razem podsmażamy jeszcze chwilę, a następnie wlewamy mleko kokosowe.

Wlewamy, a raczej wkładamy, gdyż do momentu podgrzania jest konsystencji gęstego majonezu. Dodajemy posiekane, wcześniej ugotowane grzyby.

Wszystko dusimy jakieś 5 minut. Na koniec doprawiamy sokiem z limonki.

Makaron ryżowy przygotowujemy według przepisu (zalewamy wrzątkiem i zostawiamy pod przykryciem na 5 minut, odcedzamy) i mieszamy z potrawką. Nie martwcie się, że początkowo danie wygląda może bardziej jak zupa- makaron dobrze absorbuje płyn i przejmuje jego cały smak. Smacznego!

Wątróbka z serem idą w parze

Myślę, że już przywykliście do tego, że podroby dość często goszczą na moim stole. Wątróbki kiedyś nie jadłam wcale, a teraz zjadam z przyjemnością i z chęcią po nią sięgam. Powoli nabieram odwagi żeby z nią troszkę eksperymentować, może póki co bez wielkich szaleństw, ale jednak. Dzisiaj jedna z takich propozycji i jedno z dań, którego gotując, zupełnie nie byłam pewna. A wyszło super smacznie!


Na ok. 3 porcje przygotujcie:

  • ok 400 g wątróbki wieprzowej
  • 100 g sera pleśniowego
  • dużą gruszkę
  • średnią cebulę
  • mąkę
  • sól
  • pieprz
  • kilka gałązek świeżego tymianku
  • 3/4 szklanki wody
  • 4-5 łyżek oleju

Wątróbkę osuszamy i kroimy na kawałki, ja lubię, gdy nie są zbyt duże. Oprószamy mąką i smażymy z każdej strony na rozgrzanym oleju.

Zalewamy gorącą wodą.

Na patelni podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulkę, a gdy się zeszkli dodajemy pokrojoną gruszkę.

Po ok. 5 minutach smażenia przekładamy wszystko do garnka z wątróbką.

Po ok. 10 minutach dodajemy lekko rozdrobniony ser.

Nadal podgrzewamy i mieszając czekamy, aż ser się rozpuści. Na koniec doprawiamy pieprzem, solą i posiekanym tymiankiem.

Polecam podawać zaraz po ugotowaniu inaczej smak sera i tymianku lekko nam ucieknie. Potrawkę zaserwowałam z domowymi kopytkami, ale możecie podać ją z kaszą, makaronem, czy choćby z ziemniakami lub chlebem.

Mięsko w fasolowym sosie

No i plecie ten kwiecień, zgodnie z przysłowiem. Po pięknych, momentami niemal letnich dniach, wróciła zima. Pada śnieg, wieje przesadnie silny wiatr, aż nie chce się nosa wyściubiać z domu. W takie dni nie tylko gorąca herbatka przyda się na rozgrzewkę, ale pożywny, gorący, aromatyczny, posiłek.

Na około 4 porcje przygotujcie następujące składniki:

  • 200-250 g fasoli (przed ugotowaniem)
  • 400 g chudego mięsa wieprzowego, na przykład szynki
  • surową czerwona papryka
  • natkę pietruszki
  • 3 średnie ząbki czosnku
  • łyżeczkę suszonego czosnku niedźwiedziego
  • dwie łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
  • łyżeczkę ostrej papryki
  • pół łyżeczki słodkiej wędzonej papryki
  • sól
  • olej
  • wodę

Fasolę moczymy przez całą noc, następnie gotujemy w świeżej wodzie, lekko soląc pod koniec gotowania. Mięso, pokrojone na nieduże kawałki, marynujemy w słodkiej, ostrej i wędzonej papryce, w czosnku niedźwiedzim, z dodatkiem soli (ok. pół łyżeczki), a to wszystko zalewamy olejem (pół szklanki).

 

Najlepiej jeśli mięso poleży w tej mieszance w lodówce przez całą noc.

Nieco oleju, w którym marynowało się mięso, rozgrzewamy i podsmażamy na nim pokrojony w plastry czosnek.

Następnie dorzucamy mięso i podsmażamy.

Gdy będzie już solidnie zrumienione, dolewamy wodę, około 2 szklanki.

Dokładamy ugotowaną uprzednio do miękkości fasolę.

Dusimy pod przykryciem około 40 minut. Po tym czasie dokładamy surową paprykę, pokrojoną na kawałki mniej więcej tej samej wielkości co mięso.

Gotujemy 2-3 minuty. Próbujemy, jeśli to konieczne doprawiamy jeszcze solą i ostrą papryką. Dodajemy poszatkowaną natkę pietruszki, gotujemy jeszcze 2-3 minuty.

Fasola w trakcie gotowania lekko się rozpadnie tworząc przyjemny, kremowy sos. Papryka pozostanie chrupiąca, doda słodyczy. Pietruszka natomiast to dawka świeżości. Pysznym sposobem na podanie potrawki jest zaserwowanie jej na świeżym szpinaku, lub z dodatkiem innej zielonej, świeżej sałatki.

Coś jakby… risotto

Czemu “coś jakby”? Bo z klasycznym przepisem na risotto niewiele ma wspólnego, poza gatunkiem ryżu, którego użyłam. Jaka była inspiracja? Po prostu, biała kiełbaska w lodówce. Nic niezwykłego w okresie Świąt Wielkanocnych. Miałam ochotę ją wykorzystać, a przy tym stworzyć dość lekkie, obiadowe danie. Uważam, że wyszło ciekawie, sprawdźcie.

Składniki na 4 porcje:

  • 250 g ryżu do risotto
  • średnia cukinia
  • 250 g białej kiełbasy
  • 4 duże ząbki czosnku
  • nieduża gałązka świeżego rozmarynu
  • 3 łyżki oleju
  • czubata łyżka masła
  • czubata łyżka startego parmezanu
  • sól i pieprz
  • ok. 1,5 szklanki wody

Na rozgrzanym oleju, ale raczej niewielkim ogniu, wolno podsmażamy pokrojony w plastry czosnek oraz rozmaryn- aromatyzujemy w ten sposób tłuszcz, który rozprowadzi smaki po całej potrawie.

Gdy czosnek będzie zrumieniony podsmażamy kiełbasę pokrojoną w plastry, połówki plastrów.

Następnie dodajemy pokrojoną w dość grube plastry, a następnie w ćwiartki cukinię.

Podsmażamy kilka minut. Dodajemy ryż, podsmażamy 2-3 minuty.

Następnie wlewamy wodę.

Dusimy pod przykryciem aż ryż wchłonie wodę i zmięknie. Na końcu dodajemy masło, doprawiamy parmezanem, pieprzem i w razie konieczności solą.

Mieszamy. Gotowe.

Bigos w prawdziwie świątecznej wersji

Święta bez bigosu to nie święta i umówmy się, nie ma dobrego bigosu bez długiego smażenia i gotowania. Najlepiej także, jeśli gotowa potrawa ma czas odstać, aby składniki dobrze się ze sobą “przegryzły”. Przygotowując się do tworzenia tego wpisu, przeszperałam książki kucharskie i internet na prawo i lewo. Wychodzi na to, że co region kraju, a wręcz i co dom- to inny przepis. Czasem bardzo się od siebie różnią, a czasem tylko jednym malutkim składnikiem. Przepis, którym dzielę się dzisiaj z Wami, jest wypadkową tradycji domów rodzinnych moich rodziców. Od lat ta sama procedura, ten sam, uzależniający, odświętny smak, za którym wszyscy tęsknimy i którym, co ciekawe, bez trudu zaraziłam moich zagranicznych przyjaciół 🙂


Potrzebne składniki to:

  • 6 kg kapusty kiszonej
  • 2 duże cebule
  • 50 g suszonych grzybów
  • 150 g śliwek suszonych
  • pół szklanki wytrawnego czerwonego wina
  • sól i pieprz
  • woda
  • smalec

ok. 3,5 kg różnych mies:

 

  • 0,5 kg żeberek
  • 2-3 kości wieprzowe
  • 700 g mięsa wieprzowego (np. mięso od szynki, łopatka, karczek)
  • 0,5 kg kiełbasy, najlepiej wiejskiej wędzonej, mogą być różne gatunki
  • 0,5 kg boczku wędzonego
  • 0,5 kg boczku surowego
  • 700 g wołowiny

Grzyby namaczamy w zimnej wodzie. Kapustę kiszoną zalewamy wodą, czekamy kilka minut, odlewamy wodę. Zalewamy świeżą wodą i zagotowujemy- odlewamy wodę. Ponownie zalewamy wodą i zaczynamy właściwy proces gotowania. Korzystałam z domowej, o tej porze roku już mocno ukiśniętej i kwaśnej kapusty, stąd cały ten proces jej “płukania”. Jeśli Wasza nie jest bardzo kwaśna możecie pominąć pierwszy etap. Następnie na rozgrzanym smalcu, po kolei, podsmażamy mięsa zanim trafią do gotującej się kapusty. Na pierwszy ogień idą kości i żeberka.

Następnie wołowina.

Boczek surowy.

Mięso wieprzowe.

Boczek wędzony.

Kiełbasa.

Wszystko odbywa się na tej samej patelni. Oczywiście nakładając następny gatunek mięsa do podsmażenia dokładamy i rozgrzewamy także następną partię smalcu. Wołowinę, wieprzowinę oraz żeberka lekko solimy i pieprzymy, gdy już będą dobrze zrumienione. Na koniec podsmażamy jeszcze cebulę.

Gdy i ta wyląduje w garnku, na patelnię wlewamy wino, które zbierze z niej cały smak podsmażanych wcześniej składników.

Czekamy chwilę aż odparuje alkohol i przelewamy do kapusty. W międzyczasie kroimy śliwki i grzyby i dorzucamy do całości.

Teraz pozostaje nam tylko mieszać od czasu do czasu, pilnując żeby nie zaczął przywierać, a co gorsza przypalać się. Po około 3 h duszenia wyciągamy kości, żeberka.

Studzimy, obieramy z mięska i wrzucamy je z powrotem do garnka- oczywiście mięso, nie kości 😉 Bigos powinien gotować się jeszcze przynajmniej godzinę. Na koniec próbujemy, solimy i pieprzymy do smaku- nie robimy tego na początku gdyż smaki stają się bardziej intensywne w trakcie gotowania.

Przerażają Was proporcje, które podałam? Fakt w moim domu bigos gotuje się niemal w ilości hurtowej. Jednak Święta spędzamy zwykle w naprawdę pokaźnym gronie i wszyscy są amatorami tradycyjnych potraw. Dodatkowo, gorący bigos zamykamy w słoikach, dzięki czemu w dowolnej chwili możemy otworzyć i pałaszować. Z czasem kapusta staje się bardziej miękka, ale miesiąc lub półtora spokojnie możecie przechowywać tak zamknięte danie. Być może i dłużej, ale u nas dłużej nigdy nie przetrwał 😉

Wieprzowina z pieczarkami

Mięso i grzyby to zgrabne i popularne połączenie. Jeśli dodamy do tego jeszcze świeże zioła, na przykład idealny w zestawieniu z grzybami tymianek, to w zasadzie mamy kompletne danie. Proste i pyszne.


Potrzebne składniki to:

  • 400 g chudego mięsa wieprzowego, polecam szynkę
  • 400 g pieczarek
  • mała cebula
  • dwie łyżki ciemnego sosu sojowego
  • 4 łyżki oleju
  • 3/4 szklanki wody
  • mąka
  • 1/3 łyżeczki czarnego pieprzu
  • sól
  • kilka gałązek świeżego tymianku

Mięso kroimy w plastry, lekko rozbijamy i kroimy na kawałki, takie w sam raz na jeden kęs.

Każdy kawałek posypujemy solą i pieprzem, oprószamy mąką.

Rozgrzewamy olej i na dość sporym ogniu, krótko podsmażamy mięso.

Gdy już będzie zrumienione z każdej strony dodajemy pokrojoną cebulę, w pióra lub kostkę.

Gdy cebula się zeszkli- dokładamy pieczarki, ja lubię duże kawałki, więc spore pieczarki kroiłam w ćwiartki.

Podsmażamy wszystko ok. 5 minut, a następnie dolewamy wodę i sos sojowy. Dusimy pod przykryciem aż mięso zmięknie, około 30-40 minut. Na koniec doprawiamy solą i pieprzem, dosypujemy posiekany tymianek.

Dla mięsożerców- łazanki style ;)

To danie, na pierwszy rzut oka, może nie wygląda zbyt apetycznie, ale uwierzcie mi, że jeśli spróbujecie, to zrozumiecie czemu na jego widok cieknie ślinka. Oczywiście, jak sam tytuł wskazuje, jest to danie dla mięsożerców, powiem więcej- zwłaszcza dla miłośników podrobów, gdyż jednym z głównych składników jest kaszanka, która niesie ze sobą smaki tak zwanej “piątej ćwiartki”. W połączeniu z cudownie kwaśną kiszoną kapustą tworzą świetne połączenie, które dopełnia ostry smak pieprzu.

Składniki na 3 solidne porcje to:

  • 250 g kaszanki
  • 250 g kapusty kiszonej (po odciśnięciu soku)
  • średnia cebula
  • łyżeczka brązowego cukru lub miodu
  • sól i pieprz
  • garstka świeżego tymianku lub majeranku
  • natka pietruszki (ok pół pęczka)
  • olej do smażenia
  • 200 ml bulionu lub wody
  • 200 g makaronu- na przykład świderki

Na rozgrzanym oleju szklimy pokrojoną cebulkę.

Następnie dodajemy pokrojoną na mniejsze kawałki obraną kaszankę i podsmażamy kilka minut.

Gdy ta zacznie się rozpadać, dodajemy przesiekaną, a wcześniej odciśniętą kapustę kiszoną.

Podsmażamy kilka minut. Następnie wlewamy bulion, ale woda także wypełni zadanie. Dodajemy cukier lub miód, który stanie w kontraście do kwaśnej kapusty i ten smak dodatkowo podkreśli.

Kapustę dodajemy surową, więc dobrze ją chwilę poddusić, nie za długo, najlepsza w tym daniu jest ciągle lekko chrupiąca, 5-7 minut wystarczy. Pod koniec doprawiamy solidną ilością, najlepiej świeżo zmielonego pieprzu, jeśli to konieczne to solą także. Dorzucamy przesiekane zioła.

W międzyczasie gotujemy makaron, tradycyjnie al’dente, a następnie mieszamy go z resztą dania.

Smacznego!