Lekka sałatka, idealna do obiadu

Proponuję Wam dzisiaj delikatne zieloności na talerzu, które świetnie sprawdzą się jako samodzielny posiłek, lub dodatek do głównego dania, na przykład mięsa drobiowego. Oczywiście takich sałatek jest wiele. Właściwie zmieniony jeden, malutki składnik, zmienia cały smak. Można ją potraktować jako bazę, dowolnie modyfikować i udoskonalać. Sałata, świeży ogórek, słodka papryka i orzechowa nuta i kwaskowy sos- bardzo orzeźwiające połączenie.

Na dobry początek przygotujcie jednak następujące składniki (porcja dla 3-5 osób):

  • 300 g roszponki, lub miks sałat z roszponką
  • pół żółtej i pół czerwonej papryki
  • świeży ogórek
  • dobry olej lub delikatna oliwa, ok 150 ml
  • garść orzechów włoskich
  • sól, ok 1/3 łyżeczki
  • pieprz, ok 1/3 łyżeczki
  • 1/3 łyżeczki musztardy
  • 1/3 łyżeczki cukru
  • 3 łyżki soku z cytryny
  • kilka listków oregano lub innego ulubionego ziela

Sałatę myjemy, suszymy. Paprykę kroimy, dodajemy do sałaty.

Ogórka dobrze myjemy, obieraczką do warzyw lub ostrym nożem kroimy na cieniutkie plasterki.

Orzechy dzielimy na połówki lub ćwiartki.

Olej, sok z cytryny, musztardę, cukier, oregano, pieprz i sól mieszamy, tworząc sos do sałatki.

Wszystkie składniki sałatki łączymy ze sobą, skrapiamy sosem. Podajemy.

Szaraki-żelaziaki

Dzisiaj smakowita tradycja, która, nie wiem jakim cudem, nigdy wcześniej nie zagościła na moim stole. Jestem tym faktem oburzona i sama udzieliłam sobie reprymendy. Zakochałam się w tych kluseczkach, zarówno takich ot, prosto z wody, jak i z dodatkami. Smakują podobnie do ciasta, które na pewno znacie z, jednak bardziej popularnych, pyz. Jest to danie wywodzące się z Wielkopolski i chyba tam najbardziej popularne. Serwowane najczęściej z zasmażaną kapustą lub białym serem. Ja dzisiaj prezentuję ten drugi przepis. I wiecie co? Pal sześć dietę, szare kluski były na obiad wczoraj… będą i dzisiaj! 🙂

Składniki na 4 porcje:

  • 1,5 kg ziemniaków
  • jajko
  • szklanka mąki
  • sól
  • woda
  • średnia cebulka
  • ok 200 g boczku, kiełbasy lub słoniny, a najlepiej wszystkiego po trochu
  • 150-200 g twarogu
Ziemniaki obieramy myjemy, ścieramy na tarce, tak jak na klasyczne placki ziemniaczane, ręcznie lub przy pomocy robota.

Odsączamy z wody, najlepiej przez ściereczkę/gazę, zachowując jednak odciśnięty płyn.

Gdy płyn się odstoi odlewamy wodę. Na dnie zostanie skrobia, którą dokładamy do ziemniaków.

Wpijamy jajko.

Dodajemy mąkę i mniej więcej czubatą łyżeczkę soli. Wszystko mieszamy.

Proporcje powyższych składników zależą oczywiście choćby od stopnia odsączenia płynu z ziemniaków. Ciasto powinno być dość zwarte, gęstsze niż na placki ziemniaczane. Proponuję wstępnie przygotować ciasto, nie sypać zbyt wiele mąki, zagotować wodę, lekko ją osolić i spróbować ugotować jednego kluska. Jeśli się nie rozpadnie, to śmiało możemy gotować resztę. Jeśli rozpłynie się w wodzie- dosypujemy więcej mąki do ciasta. Kluski formujemy łyżką i wkładamy do wody zanurzając łyżkę we wrzątku.

Wyciągamy z wrzątku i formujemy następnego kluska. Pilnujemy żeby w wodzie nie wylądowało ich za dużo na raz, mogłyby się bowiem posklejać. Od momentu zagotowania gotujemy 3-5 minut, w zależności od wielkości klusków.

Wyławiamy łyżką cedzakową. Gotujemy następną porcję.

Gdy kluski się gotują kroimy w kostkę składniki na omastę. Na początek na patelnię wrzucamy słoninę, a gdy wytopi się z niej tłuszcz- dorzucamy inne składniki, na koniec cebulkę.

Kluski polewamy powstałą okrasą i dodajemy pokruszony biały ser. Smacznego!

Schabowy inaczej w rozmiarze XXL

Dzisiaj propozycja dla mięsożerców. Jeśli macie ochotę na niezawodnie pyszne schaboszczaki, to ten przepis Was usatysfakcjonuje. A jeśli do tego lubicie delikatne wariacje w oparciu o tradycyjne smaki- to świetnie trafiliście. Pomysł jest dość prosty, tak samo, jak składniki. Dwa rodzaje mięsa wieprzowego, grzyby, cebula- nie ma szans, by te produkty, połączone ze sobą nie stworzyły czegoś rozkosznie smacznego.

Składniki na 3, naprawdę duże porcje:

  • 3 plastry schabu o grubości ok. 2  cm
  • 3 plastry karkówki o grubości ok. 2 cm
  • solidna garść suszonych grzybów
  • 2 nieduże cebule
  • 2 jajka
  • bułka tarta
  • olej lub najlepiej smalec do smażenia
  • sól i pieprz
Najpierw namaczamy grzyby, przez jakieś 15 minut. Następnie w świeżej wodzie gotujemy je, przez około 30 minut w lekko osolonej wodzie. Odcedzamy.

Po ostudzeniu kroimy w dość drobną kostkę.

Plastry z karkówki rozbijamy tłuczkiem.

Polecam przykryć mięso folią spożywczą, by uchronić kuchnię przed fruwającymi skrawkami mięsa. Miejsca przerośnięte tłuszczem nacinamy nożem- by nie zwinęło się podczas smażenia.

Obsypujemy solą i pieprzem.

W ten sam sposób rozbijamy schab.

Przyprawiamy.

Cebulkę ścieramy na tarce tej samej, którą stosujemy do ziemniaków na placki ziemniaczane, lub miksujemy na gładką pastę. lekko solimy i odstawiamy na siteczku na jakieś 15 minut- cebula odda nieco wody i straci ewentualną goryczkę.

Na plaster schabu wykładamy nieco grzybów oraz cebulowej papki, równomiernie rozprowadzamy po kotlecie, zostawiając nieco pustej powierzchni przy brzegach.

Dobieramy mniej rozbity plaster z karkówki o podobnym kształcie i wielkości. Układamy na schabie i dociskamy. Rozmącamy jajko, leciutko solimy.

Nasze złożone kotlety obtaczamy w jajku, a następnie w bułce tartej.

Smażymy na dobrze rozgrzanym tłuszczu, na średnim ogniu, do zrumienienia.

Taki podwójny kotlet jest bardzo soczysty i aromatyczny, a to wszystko dzięki wytapiającemu się z karkówki tłuszczykowi, ale także dzięki smakowitej wilgoci pochodzącej z cebuli i grzybów.

Podajemy w ulubiony sposób. Moja dzisiejsza propozycja to słodkie i orzeźwiające pomidorki oraz szare kluski ziemniaczane. Smacznego!

Pani ośmiornica tapla się w pomidorach

Znowu gotujesz te potwory- stwierdziła moja mama, widząc, co wkładam do garnka. Nie jest fanką owoców morza. Choć sam smak może nawet jej odpowiada, bo sos z gotowania może zajadać, to jednak same stwory mają dla niej nieprzyjemną konsystencję. Z tego co słyszę, to właśnie to jest główną przyczyną antypatii względem tego typu potraw. Na to już chyba ciężko coś poradzić. Potrawa, którą dzisiaj Wam proponuję, może i nie znalazłaby się w menu restauracji z przewodnika Michelin, ale z całą pewnością jest pyszna i niesie ze sobą smaki znakomitej kuchni południa Włoch.

Składniki na 3-4 porcje

  • ok 1 kg ośmiornicy
  • marchewka
  • gałązka selera naciowego
  • 3 ząbki czosnku
  • świeża papryczka chili (ok 1/3 łyżeczki płatków chili)
  • 250 ml białego wytrawnego wina
  • 3/4 szklanki wody
  • 500 ml gęstego przecieru pomidorowego
  • pół pęczka pietruszki
  • kilka listków bazylii
  • sól
  • oliwa do smażenia (ok 5 łyżek)
W sklepie najprędzej znajdziecie mrożoną ośmiornicę i taką też wykorzystałam w tym przepisie. W jej przypadku mrożenie nie szkodzi lecz pomaga- dzięki temu mięso kruszeje i omija Was to słynne rozbijanie macek o skały 😉
Ośmiornicę należy oczywiście rozmrozić, opłukać. Powinna być już wstępnie oczyszczoną, czyli worek jest opróżniony i pozbawiona jest oczu i skóry wokół nich.

To co jeszcze musimy zrobić to wyciąć, oczyścić otwór gębowy, pozbyć się “zęba”. Jest to bardzo proste, możemy posłużyć się nożem lub pozbyć się niechcianych części po prostu je wyciskając, wypychając.

Przygotowujemy składniki wywaru, w którym będziemy gotowali mięso. Marchewkę, oczywiście obraną, selera, papryczkę i czosnek kroimy w dość drobną kostkę.

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy wszystko oprócz czosnku.

Po kilku minutach dodajemy także czosnek i podsmażamy krótko.

Wszystko zalewamy winem, pozwalamy mu się zagotować.

Dolewamy wodę.

Podkręcamy ogień i w momencie, gdy wywar będzie się mocno gotował, łapiemy naszą główną bohaterkę by odnóża swobodnie zwisały i zanurzamy na kilka sekund we wrzątku.

Wyciągamy, czekamy aż woda znów zacznie wrzeć i znowu zanurzamy. Powtarzamy tę czynność jakieś 4-5 razy.

Macki powinny się zwinąć. Ośmiornicę wkładamy do garnka, ośmiornica, nie musi być cała zanurzona w wodzie. Przykręcamy ogień, przykrywamy garnek i gotujemy ok 40 minut.

Studzimy, pozostawiając ośmiornicę w garnku.

Po przestudzeniu wyciągamy ją i kroimy na kawałki.

Wywar podgrzewamy, dolewamy pomidory i wszystko gotujemy bez przykrycia przez 20-30 minut, by zredukować ilość płynu.

Dorzucamy pokrojoną ośmiornicę, dosypujemy rozdrobnioną natkę pietruszki i bazylię.

Gotujemy jakieś 10 minut, próbujemy i doprawiamy do smaku solą i chili- jeśli jest taka potrzeba. Gotujemy jeszcze chwilę.

Podajemy na ciepło lub zimno. Ze świeżym chlebem lub grzankami. Można również potraktować tę potrawkę jako sos do makarony- pychota. Ja natarłam chleb czosnkiem,

posmarowałam oliwą

i usmażyłam.

Bąbelkowe orzeźwienie z kwiatów bzu

Mam nadzieję, że znajdziecie jeszcze surowiec do wypróbowania przepisu, który chcę Wam dzisiaj zaproponować. Wymagał trochę zachodu i testów, ale poniżej opisana wersja jest wypróbowana i daje super efekt. Główny składnik to czarny bez, a konkretnie jego kwiaty. To, co chcemy uzyskać, to lekko gazowany napój- taki szampan z kwiatków. Powstaje dzięki delikatnej fermentacji dzikich drożdży, które znajdują się na kwiatach. Pyszny i świetny na upalne dni.
  • nie mniej niż 30 baldachów kwiatów czarnego bzu
  • 12 litrów wody
  • 1 400 g cukru
  • 8 cytryn
  • 4 łyżki białego octu winnego

Do przygotowania tych orzeźwiających bąbelków potrzebujecie naczynia fermentacyjnego, baniaka takiego, jak do produkcji wina, czy piwa.

Podobno można też nastawić takiego gazowańca w dużej plastikowej butli po wodzie mineralnej, ale ja, przyznaję, nie próbowałam.

Zbieramy kwiaty bzu, w słoneczny dzień, najlepiej w momencie, kiedy kwiaty znajdują się w pełnym słońcu.

Warto rozłożyć je najpierw na papier i poczekać, aż wytuptają sobie z nich wszelkie owady. Pod żadnym pozorem nie płuczemy! Zagotowujemy 2 litry wody i rozpuszczamy cukier.

Studzimy i przelewamy do baniaka. Cytryny obieramy i kroimy w plastry.

Wkładamy je do baniaka.

Następnie od kwiatów odcinamy grube łodyżki.

Wkładamy je do naczynia.

Dolewamy ocet. Następnie 10 litrów wody, ja użyłam niefiltrowanej, prosta z kranu. Zamykamy baniak korkiem z rurką fermentacyjną i odstawiamy na tydzień w chłodne miejsce.

Po tym czasie odcedzamy.

Powinien być już lekko gazowany, lekko kwaśny lecz słodki.

Przelewamy do butelek poprzez gazę lub gęste sitko. Przechowujemy w chłodnym, zacienionym miejscu. Przetestowałam butelki szklane, zamykane na sprężynę i plastikowe.

Obie wersje dały radę. Plastikowe butelki mają jednak tę zaletę, że gdy obserwujemy za duży wzrost ciśnienia w środku, z łatwością możemy delikatnie odkręcić i spuścić nieco gazu. Przy tych proporcjach nic nie pękło, nic nie wybuchło. Napój jest gotowy po kilku dniach, jednak w trakcie leżakowania traci słodycz, a ponieważ ja lubię wytrawne napoje tego typu- najbardziej smakował mi jakiś miesiąc po przelaniu do butelek.

Podawać schłodzony, z kostkami lodu lub mrożonymi truskawkami- na przykład. Napój w wyniku fermentacji nabiera nieco procentów, ale jest to ilość naprawdę śladowa (1-2 %)

Szpinakowa wyżerka, sałatka z musztardowym charakterem

Lato niesie ze sobą wiele przyjemności. Słońce, ciepełko, owoce, warzywka- wszystko co kocham. Jednak czasem upalne dni odbierają mi jedno- ochotę do wielogodzinnego sterczenia przy kuchence. Zaskakujące, ale jednak 😉 Wtedy najchętniej zrywam coś na polu, wygrzebuję jakieś zapasy z lodówki, czy spiżarni i komponuję sałatkę. Trochę tego, szczypta tamtego- taka sałatka “nawinie”. Jeśli jeszcze w lodówce czeka mój ulubiony sałatkowy sosik- to niczego więcej do szczęścia nie potrzebuję.

Składniki:

  • garść świeżego szpinaku
  • ugotowane na twardo jajko
  • kilka koktajlowych pomidorków
  • ser pleśniowy, ok. 50 g
  • pół awokado
  • musztardowy sos do sałatki, składniki:olej/oliwa z oliwek, musztarda francuska, musztarda sarepska, miód, sok z cytryny, czosnek, papryczka chili, sól i pieprz. Szczegółowy opis i proporcje znajdziecie wśród moich przepisów: sos musztardowo-czosnkowo-miodowy
Przygotowanie sałatki to oczywiście jedna z prostszych czynności w kuchni, niczym gotowanie wody na herbatę 😉 Myjemy, osuszamy szpinak.

Myjemy pomidorki.

Gotujemy jajko, obieramy i kroimy na 8 części.

Ser kroimy w kostkę.

Wydrążamy miąższ z połówki awokado, kroimy.

Wszystkie składniki wykładamy na talerz lub do miseczki.

Polewamy sosem.

Jemy, a jedząc uruchamiamy wyobraźnię i wymyślamy jakie inne składniki smakowały by pysznie z naszym sosem 🙂

Najlepsze na świecie pierogi z mięsem i kapustą kiszoną

 Ręka w górę, kto nie lubi pierogów, jest ktoś taki? Oczywiście, można lubić jedne bardziej od innych, ale nie oszukujmy się- delikatne ciasto z pysznym farszem to połączenie idealne, któremu ciężko się oprzeć. Przywędrowały do nas, najprawdopodobniej, w XIII wieku z Chin. W najstarszej polskiej książce kucharskiej jej autor, mistrz Czerniecki, przytoczył wiele przepisów na pierogi, co oznacza, że musiały być już wtedy wszechobecne na polskich stolach. Pieczone, gotowane, na słono lub słodko. W cieście można bowiem zamknąć niemal wszystko co jadalne i jest duża szansa, że będzie całkiem dobrze smakowało. Dzisiaj klasyk nad klasyki- pierogi z mięsem i kapustą. W moim domu zawsze znikają szybciej niż się je robi 😉

Składniki na około 50 pierogów (średnica koła, na bazie którego przygotowałam pierogi to 7 cm)
Na ciasto:

  • 600 g mąki pszennej
  • jajko
  • dwie łyżki oleju
  • ok szklanki wody
Na farsz:
  • dwa podudzia z kurczaka
  • 500 g mięsa wołowego, np. łata wołowa
  • 500 g mięsa wieprzowego, np. łopatka
  • ok 1 kg kiszonej kapusty (przed gotowaniem, po lekkim odciśnięciu)
  • 2 marchewki
  • 2 pietruszki
  • por
  • seler, może być nać
  • kilka ząbków czosnku
  • 2 cebule
  • kilka liści laurowych
  • kilka ziarenek ziela angielskiego
  • czubata łyżka soli do wywaru, łyżka soli do farszu
  • pół łyżeczki pieprzu do wywaru, łyżka pieprzu do farszu
  • łyżeczka kozieradki
  • 2 łyżki suszonego majeranek
  • pół łyżki tymianku

Najpierw musimy ugotować mięso na farsz.

Jeśli mamy gotowy warzywny bulion, możemy go wykorzystać i ugotować w nim mięso. Jeśli nie, po prostu wraz z mięsem do garnka wkładamy warzywa, jedną cebulę, czosnek, ziele angielskie i liście laurowe, solimy i pieprzymy.

Gotujemy przez 30 minut i wyjmujemy mięso z kurczaka. Resztą gotujemy przez następną godzinę lub półtorej- do miękkości. Odcedzamy studzimy.

Mięso z kurczaka oczywiście oddzielamy od kości, najlepiej, gdy jest jeszcze ciepłe.

Ja, w dalszym gotowaniu wykorzystałam także skórę z kurczaka- doda nieco wilgoci i tłuszczyku- a wiadomo, ze tłuszcz to nośnik smaku. Mielimy maszynką wraz ze sporą cebulką.

Gotujemy także kapustę, z 3 ziarenkami ziela angielskiego i kilkoma liśćmi laurowymi. Jeśli kapusta jest bardzo kwaśna dobrze jest ją wcześniej opłukać i odcisnąć.

Po ugotowaniu studzimy i siekamy.

Kapustę mieszamy z mięsem, najlepiej jest to robić ręką. Przyprawiamy solą, pieprzem, kozieradką, majerankiem i tymiankiem.

Powyższe ilości przypraw są orientacyjne, najlepiej sypać po trochu, mieszać i próbować. Farsz na pierogi zawsze powinien być nieco przesadnie doprawiony. W połączeniu z delikatnym ciastem stworzą idealne połączenie. No właśnie, teraz czas na ciasto. Prosta sprawa, mąkę mieszamy z jajkiem, olejem i wodą.

Ciasto powinno być elastyczne, gładko odchodzić od stolnicy, ale jednak pozostać wilgotne.

Zawijamy w folię i wkładamy na 30 minut do lodówki.

Następnie dzielimy ciasto na porcje i rozwałkowujemy na placki grubości ok 2 mm. Wycinamy z nich koła wybranej wielkości, moje miały średnicę 8 cm. Wycinałam je specjalnie przeznaczoną do tego celu formą, ale można to zrobić przy pomocy szklanki czy spodka. Na środek każdego placka wykładamy solidną porcję farszu.

Sklejamy brzegi.

Pierogi gotujemy w lekko osolonej wodzie. Wrzucamy na wrzątek, delikatnie mieszamy. Po wypłynięciu na wierzch i zagotowaniu gotujemy jeszcze jakieś 2-3 minuty.

Podajemy okraszone w ulubiony sposób. Ja zwykle przygotowuję okrasę z boczki, kiełbasy i cebuli, ale równie świetnie smakują posypane czarnym, świeżo zmielonym pieprzem i skropione oliwą.

Farsz jest przyjemnie zwarty, dlatego z łatwością możemy zapakować go w ciasto i stworzyć rozkosznie pękate pierogi. Smacznego!

Spaghetti w bolońskim klimacie

Zaraz obok pizzy jest to jedno z najbardziej popularnych włoskich dań. Ten niezwykle aromatyczny mięsny sos pochodzi z Bolonii, jednak uwierzcie mi, że spaghetti z tym sosem tam nie uświadczycie. To ragu zawsze serwowane jest tam z makaronem typu tagliatelle. Zapytacie pewnie- jaka to różnica… ano dla miłośników włoskiej kuchni ogromna, tradycja to tradycja! Podobno pierwotny przepis nie zawierał pomidorów, więc jak widać sami włosi dokonali pewnych modyfikacji. Różnica jest jednak taka, że im wolno, reszta świat lepiej niech trzyma się z daleka od ich kuchni 😉 Ja dzisiaj proponuję moją wersję sosu bolognese jednak ze spaghetti, wbrew bolończykom, którzy buńczucznie głoszą, że “gli spaghetti bolognese non esistono”- spaghetti bolognese nie istnieje, mam nadzieję, że mi wybaczą 😉

Składniki na 5-6 porcji:
  • 500 g makaronu, ja użyłam spaghetti, jeśli chcecie pozostać w zgodzie z twórcami tego dania, użyjcie tagliatelle
  •  800 g wołowiny
  • 150-200 g boczku, najlepiej wędzonego
  • nieduża marchewka
  • gałązka selera naciowego
  • nieduża cebula
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 500 g przecieru pomidorowego
  • 200 ml czerwonego wytrawnego wina
  • sól, pieprz
  • (najlepiej) świeża bazylia i oregano, solidna garść liści
  • parmezan
Marchewkę, selera, cebulę i czosnek kroimy w drobną kostkę.

Mięso mielimy.

Boczek kroimy w kostkę.

Na rozgrzanej patelni wytapiamy z boczku tłuszcz.

Wrzucamy cebulę, marchewkę i selera i podsmażamy kilka minut.

Następnie wrzucamy czosnek i podsmażamy 1-2 minuty.

Następnie dodajemy mięso i podsmażamy.

Po jakichś 10 minutach smażenia dodajemy wino.

Po chwili dolewamy pomidory.

Lekko solimy i pieprzymy. Przykrywamy i dusimy jakieś 2h, mieszając co jakiś czas. Pod koniec gotowania dodajemy świeże posiekane zioła i doprawiamy do smaku.

Gotujemy makaron, oczywiście al dente.

Całość podajemy posypaną parmezanem. Buon appetito!

Truskawkowe grzeszki

Babeczki, to słodkie wypieki, których się nie boję. Mała forma, rzadko kiedy się nie udają, wychodzą nawet mnie- wypiekowemu laikowi. Natchnęły mnie czekające na pożarcie świeże i soczyste truskawki, które aktualnie mogłabym jeść pod każdą możliwą postacią. Taka słodka babeczka z owocowym wnętrzem to mały kaloryczny grzeszek, ale przy tym cudowne dopełnienie letniego popołudnia.

Składniki na 12 babeczek:
  • 2 szklanki mąki
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 jajka
  • pół szklanki cukru
  • pół szklanki oleju
  • dwie solidne łyżki śmietany 18%
  • 15 sporych truskawek
  • starta gorzka czekolada do posypania- opcjonalnie

Mąkę mieszamy z proszkiem do pieczenia.

W oddzielnym naczyniu, najlepiej mikserem, miksujemy jajka z cukrem.

Następnie dodajemy olej, miksujemy.

Na końcu dodajemy także śmietanę.

Truskawki, oczywiście umyte i bez szypułek, kroimy na jakieś 6 części. Wrzucamy je do miski z mąką i delikatnie mieszamy, by truskawki były obtoczone w mące- dzięki temu podczas pieczenia owoce nie opadną na dno.

Kolejnym krokiem jest dolanie płynnej masy do suchych składników.

Delikatnie mieszamy łyżką, by wszystkie składniki się połączyły. Natłuszczamy blaszkę, lub wykładamy papierowymi formami.

Wykładamy po solidnej łyżce ciasta do każdej foremki.

Pieczemy 30-35 minut w 180 stopniach- góra dół, na dolnej półce. Genialnie smakują posypane startą gorzką czekoladą.

o mnie

Pichceniomaniaczce

Witajcie Pichceniomaniacy! Bardzo dziękuję, że zawitaliście w moje internetowe progi. Kilka słów o mnie i o tym projekcie. Jestem adeptką sztuki kulinarnej, dla której gotowanie jest ukochaną formą relaksu. Od zawsze lubię też pisać i właśnie dlatego w Wasze ręce z przyjemnością oddaję tego bloga- zbiór przepisów, wywodzących się z kuchni z całego świata, czasem absolutnie klasycznych, a czasem jedynie inspirowanych klasyką. W swoim prywatnym jadłospisie stawiam na różnorodność, ale szczególną miłością darzę kuchnię polską i włoską, zwłaszcza tę z południa Włoch. Uwielbiam smakować nowości, można powiedzieć, że podróżując, uprawiam tak zwaną turystykę kulinarną. Zawsze kosztuję lokalnych specjałów i czerpię z nich wiele inspiracji. O tych wyjazdowych doznaniach też postaram się tutaj co nie co pisać. Podzielę się z Wami doświadczeniami i wiedzą, co i gdzie smacznie zjeść.
W swoich przepisach staram się wykorzystywać jak najbardziej naturalne składniki, jak najmniej przetworzone. Korzystam z zapasów z własnego ogródka i przepastnej spiżarni, a zakupy, zwłaszcza jeśli chodzi o warzywa i owoce, robię głównie na lokalnym bazarku. Nie jestem jednak pod tym względem przesadnie radykalna, wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nieustannie się uczę, we własnym zakresie, ale także w miarę możliwości uczestniczę w warsztatach i szkoleniach. Będę dzieliła się tutaj z Wami zdobytą wiedzą, podpowiem jak sprytnie i efektywnie ułatwić sobie pracę w kuchni.
Hołduję tradycji, ale staram się również śledzić nowości i aktualnie panujące trendy kulinarne. Wszystkie prezentowane tutaj receptury są przeze mnie sprawdzone, często wielokrotnie udoskonalane. Zawsze chętnie odpowiem na Wasze pytania i przyjmę uwagi odnośnie przepisów i funkcjonowania samego bloga. Bardzo dziękuję, że jesteście ze mną i zachęcam do dalszego śledzenia moich pomysłów.