Skip to main content

Struffoli

Co kryje się pod tą tajemniczą nazwą? Deser, który jest obowiązkowym bohaterem świątecznego włoskiego stołu, nie tylko z okazji Bożego Narodzenia, ale po prostu ważnych świąt i wydarzeń. Najbardziej popularny na moim ukochanym południu Włoch. Ponoć podobny deser przygotowywano tam już w IV wieku p.n.e. Klasyczny przepis doczekał się wielu wersji smakowych, ale i sposobów podania. Ja wybrałam te pychotki z cytrynową nutą.

Składniki:

  • 400 g mąki (najlepiej typu 00)
  • 3 jajka
  • czubata łyżka masła (miękkiego, w temp. pokojowej)
  • 4 łyżki oleju słonecznikowego
  • 1 cytryna
  • 4 łyżki limoncello
  • 2 łyżki cukru pudru
  • olej do smażenia
  • 3 łyżki płynnego miodu
  • kolorowe cukierki do ozdoby

Do odpowiedniej ilości mąki dokładamy jajka, oczywiście bez skorupki 😉

Dokładnie myjemy i parzymy cytrynę, a następnie ścieramy skórkę i dodajemy do ciasta. Oczywiście tylko żółtą jej część.

Dodajemy miękkie masło.

Dosypujemy cukier puder.

Dolewamy olej i limoncello.

Zaczynamy łączyć ze sobą wszystkie składniki.

Na początek proponuję łyżką, a gdy ciasto zacznie robić się tępe- zaczynamy wyrabiać ręcznie. Konsystencja ciasta powinna być gładka i lekko lepka.

Stolnicę posypujemy niewielką ilością mąki. Odrywamy kawałki ciasta i toczymy z nich zgrabne wałeczki o średnicy 1-1,5 cm.

Następnie odcinamy kawałki ciasta mniej więcej co ok. 1,5 cm. Możemy je lekko przetoczyć, by były bardziej okrągłe, ale nie jest to konieczne.

W garnku, najlepiej z grubym dnem, rozgrzewamy sporą ilość oleju. Rozgrzewamy mocno, następnie ustawiamy ogień na średni i na takim smażymy nasze kuleczki, partiami (no chyba, że macie bardzo duży garnek 😉 ). Dzieje się to szybko.

Oczywiście zależy to od wielkości kawałków ciasta. Moje smażyły się mniej więcej 4 minuty. Powinny być dobrze zrumienione i chrupiące z zewnątrz, a mięciutkie w środku. Jest to dość ważne, nie wolno ich smażyć za długo, na zbyt zimnym oleju, bo po wystudzeniu staną się dość twarde. W trakcie smażenia pierwszej partii, do miski wylewamy łyżkę miodu (jeśli nie mamy płynnego miodu, zawsze możemy go lekko podgrzać). Rozprowadzamy go po dnie i bokach naczynia.

Usmażone kulki wyławiamy łyżką cedzakową, chwilę czekamy aż nadmiar tłuszczu spłynie z powrotem do garnka, i wrzucamy do naczynia.

Miód pod wpływem ciepła stanie się jeszcze bardziej płynny, mieszamy wtedy struffoli, by zgarniały owo płynne złoto i całe były w nim oblepione. Po wyłowieniu następnej partii dolewamy następną porcję miodu, znowu mieszamy całość itd.

Jeszcze ciepłe, klejące od miodu ciasteczka, wykładamy na talerz i formujemy wybrany kształt. Ja ułożyłam je w formie wieńca. Obsypujemy cukierkami do dekoracji deserów, gdy jeszcze są ciepłe i ozdoby ładnie przykleją się do miodu. Gotowe

P.S. Gdy jadłam je w Neapolu zawsze były zimne, przygotowane wcześniej, czekały na swoją kolej i spragnionych łasuchów. Słyszałam jednak, że czasem podaje się je na gorąco, serwowane na przykład w niedużych miseczkach, jedzone łyżeczkami. Spróbowałam ich w takiej wersji przygotowując je dla Was i wiecie co? Chyba tak na ciepło smakują mi nawet bardziej!!! Fajne jest też to, że struffoli mogą być przechowywane dość długo. Co powiecie na zapakowanie porcji w eleganckie paczuszki i obdarowanie nimi bliskich? Polecam takie własnoręcznie zrobione, pyszne prezenty.

10 myśli do “Struffoli”

    1. Na ciepło najbardziej kojarzą mi się z naszymi oponkami, które też najbardziej lubię świeżutkie i jeszcze ciepłe 🙂

    1. Bardzo dobry pomysł 🙂 to fajne słodkości bo nie dość, że smaczne to jeszcze cieszą oko 🙂

  1. Do zrobienia ich zbieram się już chyba drugi rok 🙂 Może uda się w tym roku na karnawał 😀 Zainspirowałaś nie 🙂 Wyszły pięknie!

Leave a Reply to pichceniomania Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *



Wypełniając powyższy formularz zgadzam się na przetwarzanie moich danych przez Administratora (Pichceniomania) w celu publikacji opinii i ewentualnej możliwości odpowiedzi na nią