Skip to main content

Potrawka z podrobów z warzywami

Dzisiaj coś dla mięsożerców, albo może powinnam napisać- dla koneserów mięsnych smaków. Podroby nie wszystkich jedzących mięso przekonują. Faktycznie, można kochać albo nienawidzić. Ja jako dziecko jadłam wątróbkę niczym za karę, nie cierpiałam żołądków, mówiąc szczerze- smak i zapach wywoływał we mnie swego rodzaju obrzydzenie. No to Was zachęciłam! Nie ma co 😉 Na całe szczęście dorosłam, dorosły moje zapędy kulinarne i kubki smakowe chyba też. Eksperymentuję z podrobami, z dodatkami i przyprawami do nich. Okazuje się, że mogą przekonać niejednego sceptyka, pod warunkiem, oczywiście, że są odpowiednio przyrządzone.


Do przygotowania tego dania (ok. 5 porcji) naszykujcie:

  • 700 g ulubionych podrobów. Ja tym razem wykorzystałam drobiowe, gdyż są delikatniejsze, 300 g wątróbki, 200 g serc, 200 g żołądków kurzych i indyczych
  • dużego pora
  • dwie średnie marchewki
  • pietruszkę
  • 5 średnich ziemniaków
  • średnią cebulę
  • pół kwaśnego jabłka
  • mąkę
  • smalec (lub olej)
  • ziele angielskie, liście laurowe, majeranek, cząber, tymianek, sól, pieprz, imbir
  • ząbek czosnku

Wszystkie podroby dokładnie oczyszczam z tłuszczu i błonek, wątróbkę z ewentualnych pozostałości żółci. Choć kawałki, które są choćby lekko zażółcone, lepiej wyrzucić, inaczej możemy popsuć całe danie goryczą, której nie da się w żaden sposób pozbyć.

W pierwszej kolejności zajmuję się żołądkami. Gotuję je w wodzie z ząbkiem czosnku, kilkoma kulkami ziela, liśćmi laurowymi, ziołami i pieprzem, solę również, ale dopiero na końcu, czyli po jakichś 45 minutach gotowania.

W trakcie usuwam szumy, które się pojawiają. Wyławiam żołądki, lekko studzę i kroję na mniejsze kawałki. Wywaru nie wylewam, posłuży za bazę całej potrawki. Na rozgrzanym smalcu podsmażam przekrojone na pół serca, gdy lekko się przyrumienią, przekładam do garnka z niewielką ilością bulionu, dokładam pokrojone żołądki.

Następnie podsmażam pokrojonego w plastry pora, marchewki i pietruszkę- dorzucam do potrawki.

Wszystko duszę około 25 minut i dorzucam pokrojone w cząstki ziemniaki, pilnując, by bulion mniej więcej sięgał wszystkich składników. W międzyczasie podsmażam wątróbkę, a na koniec cebulkę. Wszystko staram się przyrumieniać na tej samej patelni, nie myjąc jej, więc na koniec wlewam na nią ok. pół szklanki wywaru i zbieram przy pomocy płynu wszystkie smaczki, które oczywiście lądują w garnku. Dorzucam dość drobno pokrojoną połówkę jabłka.

Gdy ziemniaki staną się miękkie, ale nie rozpadające się, doprawiam jeszcze wszystko ziołami, przede wszystkim majerankiem, solą i pieprzem do smaku, zaostrzając również odrobiną imbiru, świeżego lub w sproszkowanego. Smacznego.

Roladki z polędwicy z maślanymi kurkami

Czy też Wam się często przydarza, że wybieracie się na zakupy z konkretnym pomysłem na obiad, a szwendając się po targu, czy między półkami w sklepie koncepcja ewoluuje? Bo mnie ta przypadłość nawiedza dość często 😉 Równie często pomysł przybiera jeszcze inną wersję, gdy zaczynam gotowanie. Tym razem tak właśnie było. Chciałam kupić kurczaka, wróciłam do domu z polędwiczką wieprzową. Miała być grillowana, a ostatecznie nafaszerowałam ją i upiekłam. Obiad, z racji ilości był w sumie na dwa dni i w dwóch wydaniach. Sprawdźcie ten przepis, wyszło ciekawie.
Lista zakupów, abyście precyzyjnie skompletowali składniki i nie mieli moich dylematów 😉 :
  • polędwica wieprzowa, im grubszy kawałek tym lepszy, około 400 g
  • 300 g świeżych kurek, choć im więcej tym…bardziej grzybowo 🙂
  • duża cebula
  • kilka cienkich plastrów boczku
  • dwie czubate łyżki masła klarowanego do smażenia grzybów
  • łyżka zwykłego masła
  • kilka łyżek śmietanki 30%
  • sól, pieprz, suszony czosnek niedźwiedzi, tymianek

Przygotujcie także folię aluminiową.

Na początek oczyszczam grzyby, siekam jeśli jest taka potrzeba. Na klarowanym maśle przysmażam pokrojoną w kostkę cebulę, a następnie dorzucam kurki. Smażę je około 10 minut. Po tym czasie dzielę grzyby na pół. Część zdejmuję z patelni i studzę. Drugą część lekko podlewam wodą i duszę do miękkości, około 30 minut. Na koniec doprawiam śmietanką, solą, pieprzem i tymiankiem, i mam gotowy sos.
Polędwiczkę rozcinam, by powstał dość cienki płat, który łatwo można zrolować. Mój kawałek mięsa był nieduży, długi a wąski, więc było nieco trudniej, ale wszystko da się zrobić. Wam polecam jednak wybrać grubszy kawałek mięsa.

Delikatnie solę go i pieprzę z obu stron, układam plastry boczku i posypuję suszonym czosnkiem niedźwiedzim- taki czosnek jest nieco mniej intensywny w smaku i świetnie nadaje się tam, gdzie nie chcemy, by zdominował smak potrawy. Na polędwicę wykładam grzyby. Ponieważ jakiś czas wcześniej zdjęłam je z patelni, masło związało masę, a dzięki temu łatwiej zwijam całość w zwartą roladę, dokładając jeszcze do środka pół łyżki masła, drugą połówką nacieram mięso z zewnątrz. Szczelnie owijam folią i piekę w piekarniku w 150-160 stopniach przez około 30-40 minut, w zależności od grubości rolady.

Po upieczeniu, zanim podzielę mięso, odkładam je na kilka minut by lekko ostygło i odpoczęło.
W pierwszej wersji serwowałam z makaronem i kurkowym sosem, który powstał przy okazji przygotowywania farszu. Na drugi dzień natomiast, przysmażyłam mięsko na złoto, krótko, by nie wyschło, na mocno rozgrzanym tłuszczu- można podać z ulubioną sałatką, warzywami.

Cukiniowa “lasagna”

Cukinia jest u mnie ostatnio ciągle na tapecie. Z każdym następnym sprawdzonym przepisem, zdaję sobie sprawę, jak uboga w to warzywo była do tej pory moja kuchnia. Cukinia nie ma dominującego , narzucającego się smaku, więc świetnie nadaje się jako baza do wielu potraw, ale jednocześnie jej słodkawo-orzechowy posmak zawsze jest delikatnie wyczuwalny. Z łatwością można sprawić, że będzie cudownie chrupiąca albo rozkoszne soczysta, albo i jedno i drugie zarazem. Najlepiej smakuje młoda, można ją jeść na surowo, nie wymaga długiej obróbki cieplnej. Warzywo-ideał, pełne witaminy C, PP, B1 i karotenu. Dzisiaj moja propozycja to warstwowa zapiekanka, taka lasagna bez makaronu. 


Przygotujcie następujące składniki:

  • 2-3 średnie cukinie
  • 6 plastrów szynki konserwowej
  • 6 plastrów szynki długodojrzewającej
  • ok 150 g ulubionego sera, ja użyłam cheddar
  • 100 g parmezanu
  • 2 jajka
  • przecier pomidorowy
  • bułkę tartą
  • oliwę
  • sól, pieprz i zioła (polecam mieszankę bazylii, tymianku, oregano i rozmarynu)

Cukinię pokroiłam z około 0,5 cm długie pasy, podsmażyłam na mocno rozgrzanym oleju przez około 2 minuty z każdej strony. Każdy plasterek po usmażeniu odkładałam na papierowy ręcznik, by pozbyć się nadmiary oleju. Przygotowałam sobie resztę składników. Szynki pozostawiłam w plastrach, sery starłam na tarce, jajka rozkłóciłam z odrobiną soli, przygotowałam przyprawy.

Owalne naczynie żaroodporne wysmarowałam oliwą i posypałam bułką tartą. Składniki układałam warstwowo. Najpierw warstwa cukinii, na nią nieco soli, pieprzu i ziół oraz około 2 łyżek rozbełtanego jajka. Następnie położyłam szynkę konserwową, posmarowałam ją łyżeczką koncentratu pomidorowego i posypałam serem. Na to znowu trafiła cukinia, cała procedura się powtórzyła lecz tym razem z drugim rodzajem szybki.

Układałam warstwy aż do wyczerpania składników i wypełnienia naczynia. Na sam wierzch trafił żółty ser oraz cienka warstwa bułki tartej.
Piekłam około 35 minut w 190 stopniach. Na ostatnie 10 minut włączyłam górną grzałkę z funkcją grilla by ładnie przypiec wierzch dania. Świetnie smakuje zarówno na ciepło i jako zimna przekąska. Równie pysznie smakować będzie bez szynki, jeśli wolicie wersję bezmięsną.
Pichceniomaniowe niebo w gębie!

Wytrawne ciasto z cukinii

Jak już kiedyś wspominałam, rzadko zdarza się, że gotując, restrykcyjnie trzymam się przepisu. Zawsze coś dodaję, ulepszam. Tym razem też tak było, okazało się jednak, że o ile można poszaleć z dodatkami, to czasami jednak baza potrawy powinna być zgodna przynajmniej z ogólnymi zasadami. Pieczenia dotyczy to o wiele bardziej, dlatego pieczenie słodkich ciast zostawiam zwykle mojej mamie.

Ciasto na słono, to inna bajka, tak mi się przynajmniej wydawało- nic bardziej mylnego. Zmieniłam proporcje składników i wyszedł cudowny gniotek. Dlatego po prostu musiałam spróbować upiec je jeszcze raz, z większym pietyzmem zwracając uwagę na gramatury- i wyszło cudownie. Teraz jest częstą przekąską, która czeka na swych amatorów w lodówce- nigdy za długo czekać nie musi 😉 Przedstawiam przepis na ciasto z cukinią, świetne jako ciepły posiłek, jeszcze lepsze jako zimna przekąska.

Przygotujcie następujące składniki:

  • 400 g cukinii
  • 200 g mąki
  • 50 g parmezanu
  • 100 ml oleju
  • cebula
  • 5 jajek
  • 2-3 łyżeczki soli, 2-3 łyżeczki czarnego pieprz i łyżeczkę tymianku- mój był suszony.
Cukinie starłam na tarce w paski, cebulę na drobnych oczkach- można też drobno posiekać. Wymieszałam z resztą składników i przypraw. Ciasto wypełniło owalną formę 28cmx20cmx5cm. Wstawiłam do rozgrzanego do 190 stopni piekarnika i piekłam z włączoną dolną grzałką przez 35 minut. Po tym czasie włączyłam także górną grzałkę i dopiekałam przez około 10 minut, żeby ładnie zrumienić wierzch.

Pulpeciki w grzybowo-ziołowym sosie

Grzyby i tymianek, to jak dla mnie, małżeństwo idealne. Dzięki temu ziołu grzyby w magiczny sposób stają się bardziej grzybowe. Tymianek ma wyrazisty smak i potrafi zdominować potrawę, fakt, ale przy tym jest na tyle delikatny, że raczej przyjemnie łechce podniebienie niż przeszkadza. Do różnych ziół i przypraw miewamy mniejsze lub większe awersje, ale nie spotkałam jeszcze osoby, która by nie lubiła tymianku. Mam nadzieję, że wśród Was także znajdują się zwolennicy tego smaku.
Boczniaki lubię, jak zresztą wszystkie inne grzyby. Mają wiele zalet. Są źródłem łatwo przyswajalnego białka, witamin z grupy B, soli mineralnych, kwasu foliowego, aminokwasów a także lowastatyny, która pomaga obniżyć poziom cholesterolu we krwi. Czyli nie są takim bezwartościowym i jedynie ciężkostrawnym produktem, jak niektórzy sądzą.
Zapraszam do wspólnego pichcenia. Dzisiaj wieprzowo-wołowe pulpety w sosie z boczniaków z wyraziście tymiankową nuta.


Do przygotowania mojej dzisiejszej propozycji obiadowej potrzebujemy:

  • 250 g mielonego mięsa wołowego i tyleż samo wieprzowego
  • 250 g boczniaków
  • 2 średniej wielkości cebule
  • jajko
  • solidną garść świeżego tymianku
  • natkę pietruszki
  • sól i pieprz
  • 2 łyżki masła i 2 łyżki oleju do smażenia

Przygotowanie dania jest banalnie proste. Na początek myję, suszę i kroję w kostkę boczniaki. Nie za

drobno, ale na tyle, by dość szybko się poddusiły. W dość drobną kostkę kroję cebule z czego połowa trafia na patelnię, na rozgrzane masło w połączeniu z oliwą. Taki miks zapobiegnie przypaleniu się
masła. Gdy cebula się zeszkli, dorzucam grzyby i przysmażam około 5 minut. Następnie podlewam wodą lub bulionem- tylko tyle, żeby grzyby były zanurzone w płynie. Przykrywam i duszę około 20 minut.

W międzyczasie przygotowuję pulpety. Mielone mięso mieszam z jajkiem, resztą pokrojonej cebuli, sporą ilością posiekanego tymianku oraz natką pietruszki. Doprawiam do smaku solą i pieprzem. Wyrabiam masę, aż zrobi się kleista. Nie dosypuję jednak bułki czy innego produktu, który miałby zagęścić bazę do pulpetów. Formuję nieduże kulki, zwilżając palce zimną wodą. Następnie, gdy już grzyby się podduszą, dolewam, jeśli to konieczne nieco wody/bulionu do grzybów, zagotowuję całość i gdy mocno wrze- powoli, stopniowo dokładam do garnka pulpety. Wrzący płyn szybko ściśnie masę, pulpety się nie rozpadną, a będą cudownie miękkie. Delikatnie mieszam co jakiś czas i duszę pod przykryciem około 15 minut, w zależności od wielkości pulpecików. Gdy mięso jest już ugotowane dorzucam jeszcze posiekany świeży tymianek, doprawiam pieprzem i solą, mieszam i gotowe. Moją tymiankowo-mięsno-grzybową potrawkę podałam na fasolce szparagowej z chrypiącymi, pieczonymi ziemniaczkami. Miłego pichcenia i smacznego!

Kremowe risotto z kurczakiem i cukinią

Dobre risotto podobno jest wyzwaniem. Bywa kłopotliwe w przygotowaniu, zwłaszcza, gdy chce się uzyskać książkową, idealną konsystencję. Nie wiem czy moja jest wzorcowa, ale zawsze wychodzi pysznie. Może dlatego, że nie stresuje mnie to, czy i jak wyjdzie, po prostu gotuję i… zawsze wychodzi 🙂

 Ważny jest odpowiedni gatunek ryżu, który stosujemy, najczęściej arborio lub carnaroli, o krótkich, zaokrąglonych ziarnach, oddający podczas gotowania dużą ilość skrobi.
Najbardziej podoba mi się w tej potrawie to, że do przygotowanej ryżowej bazy możemy dodać ulubione składniki i w efekcie za każdym razem otrzymamy nieco inne danie. Moja dzisiejsza propozycja to risotto z kurczakiem i cukinią.
Do przygotowania 4 solidnych porcji wykorzystałam:

  • 1,5 szklanki ryżu
  • dużą cebulę
  • średniej wielkości cukinię
  • pierś z kurczaka
  • 3 ząbki czosnku
  • 1/3 szklanki białego wina
  • dwie łyżki startego parmezanu
  • oleju do smażenia
  • dwie łyżki masła
  • sól, pieprz, gałkę muszkatołową i mieszankę ulubionych ziół (w tym przypadku łyżeczkę bazylii i cząbru, odrobinę rozmarynu i kminu rzymskiego)

Na początek przygotowuję cukinię i kurczaka. Cukinię kroję w półplasterki o grubości około 1 cm, skrapiam oliwą- cukinia nie powinna w niej pływać, ale jednak dobrze żeby każdy kawałek był nią

pokryty. Kurczaka kroję na mniejsze kawałki, takie na jeden kęs, i mieszam z ziołami, odrobiną pieprzu i soli oraz oliwą. Na rozgrzanym oleju podsmażam pokrojoną w drobną kosteczkę cebulę oraz ząbki czosnku- obrane, ale w całości. Czosnek rumienię, z każdej strony i wyjmuję z patelni- chcę bowiem uzyskać w daniu wyłącznie jego delikatny posmak. Gdy cebulka się zeszkli dorzucam ryż i przesmażam go, aż zrobi się szklisty. W międzyczasie w osobnym garnku podgrzewam delikatnie wino i dodaję do podsmażonego ryżu- nie jest to konieczne, ale zimne wino mogłoby zahartować ryż, który nie ugotowałby się potem tak, jak potrzeba. Na oddzielnej patelni krótko, lecz na dość dużym ogniu podsmażam cukinię pokrytą oliwą, do momentu zrumienienia. Następnie na patelni ląduje także kurczak- i tak samo, smażę go krótko acz intensywnie. Zarówno kurczak jak i cukinia będą jeszcze nieco dusić się z resztą składników, pilnuję więc, by nie przesadzić ze smażeniem, gdyż cukinią mogłaby się rozpaść a kurczak wysechłby na wiór. Ponieważ nie przygotowałam specjalnego bulionu, którym powinnam zalać ryż, na patelnię po smażeniu cukinii i kurczaka wlewam wodę, około 0,5 l. Niejako myję nią patelnię i cały ten smażony smak ląduje wraz z wodą w ryżu. Rozumiecie już zatem dlaczego nie używam dużej ilości oleju do smażenia?- risotto byłoby zbyt tłuste. Gdy cała woda się wchłonie, dorzucam cukinię i kurczaka i dolewam jeszcze nieco wody. Całość od czasu do czasu mieszam, a gdy ryż będzie już ugotowany, dodaję masło, parmezan i szczyptę gałki. Jeśli to konieczne doprawiam jeszcze solą i pieprzem, a gdy masło się rozpuści i risotto będzie cudownie kremowe- wyłączam gaz. Odstawiam na jakieś 3 minuty, mieszam i podaję, najlepiej ze świeżo utartym pieprzem. Całość przygotowałam w około 35 minut. Smacznego!

Pierś kurczaka zapiekana w cieście francuskim

Lubię mieć w lodówce i spiżarni produkty, które są w stanie uratować mi życie w przypadku niespodziewanych gości lub po prostu braku czasu. Jednym z nich jest ciasto francuskie. Raz w życiu robiłam je sama, zgodnie z klasyczną sztuką jego przygotowywania, i powiem Wam, że nie jest to proste. Dlatego idę na łatwiznę i używam gotowca. Lubię je, bo niezależnie od tego, czy chcę przygotować coś słodkiego czy wytrawnego, pasuje zawsze idealnie. Znano je już w starożytnej Grecji i w Rzymie, ale faktycznie ostatecznego kształtu nadali mu Francuzi, stąd więc nazwa.

Tym razem pokusiłam się o zapieczenie w nim mięsa. Zobaczcie jak wyszło, a najlepiej sami spróbujcie zrobić i skosztować.

Przygotowałam następujące składniki (na jedną porcję):

  • pierś kurczaka, około 100-150 gramów (pół połówki)
  • rukolę, solidne dwie garście
  • suszone pomidory, najlepiej w oleju, 2-4 sztuki
  • kilka plasterków chorizo
  • parmezan
  • ząbek czosnku
  • małą cebulkę
  • soczewicę- 1/3 szklanki
  • zioła- ulubiony miks, na przykład “toskańskie”
  • no i oczywiście ciasto francuskie, 1/4 standardowego opakowania z marketu

Zaczęłam od przygotowania kurczaka. Pokroiłam go na długie, ale w miarę cienkie kawałki. Skropiłam oliwą, posypałam ziołami, pieprzem, solą i podsmażyłam na patelni- około 2-3 minuty, żeby tylko lekko ścięło się białko. Zdjęłam z patelni by mięso odpoczęło i przestygło. Na środku ciasta ułożyłam kilka liści rukoli, pokrojone w paski pomidory, plasterki chorizo i kurczaka. Zawinęłam brzegi do środka i skleiłam je ze sobą, a końce zawinęłam do wierzchu. Odwróciłam zawiniątko tak, by łączenie znalazło się na spodzie. Wierzch natomiast ponacinałam na ukos, w obie strony, i posmarowałam rozbełtanym jajkiem. Tak przygotowana paczuszka trafiła do piekarnika na około 10 minut, w temperaturę 180 stopni-dolna grzałka, a na następne 10 minut uruchomiłam także górną grzałkę.

W międzyczasie ugotowałam soczewicę- zgodnie z instrukcją z opakowania. Pamiętajcie, żeby osolić ją dopiero wtedy, gdy zmięknie.

Na oleju rzepakowym podsmażyłam pokrojoną dość drobno cebulę, a gdy już się przyrumieniła, dodałam także czosnek. Po minucie dosypałam resztę rukoli, którą wcześniej dość drobno pokroiłam. Całość podsmażała się około 5-7 minut. Doprawiłam pieprzem i solą do smaku. Zdjęłam z ognia, przełożyłam do garnka, w którym, po lekkim przestudzeniu, zmiksowałam z niewielką ilością startego parmezanu. Ser potraktowałam tutaj niczym przyprawę- chciałam dodać tego specyficznego smaku, lecz nie przyćmić nim całości.

Gdy ciasto ładnie się przyrumieniło, soczewica ugotowała, a pesto było zmiksowane- wystarczyło jedynie zaserwować.

Zapiekanka makaronowa z kalafiorem i kurczakiem


Stało się, zaczynam być obecna wszędzie! Facebook, Twitter, Instagram… niedługo wyskoczę z Waszej lodówki! Ale podobno tak trzeba, jeśli się człowiek chce pokazać światu. Nie dyskutuję z ludźmi, którzy się na tym znają i mi podpowiadają, tylko grzecznie uczę się nowych narzędzi. Początki są trudne, ale jeśli docelowo ma mi to pomóc w prowadzeniu bloga i promowaniu go, to chyba trzeba się poświęcić. Bardzo liczę na komentarze, podpowiedzi, sugestie. Fajnie, że mogę się teraz dzielić z Wami każdą nowością, zmianą- a zapewne w najbliższym czasie będzie ich całkiem sporo.

No tak, tylko jak tu znaleźć czas na gotowanie? 😉 Na szczęście to jest priorytet i żadne wynalazki współczesnego świata nie są w stanie mnie od pichcenia odciągnąć. Moja dzisiejsza propozycja to szybki obiad. Choć trzeba wykonać przy nim kilka czynności, to wszystko jest banalnie proste i zajmuje nie więcej niż 45 minut- nie spiesząc się.


Do kucharzenia potrzebujemy:

  • 1 średniej wielkości kalafiora
  • 1 piersi kurczaka
  • około 250 g dowolnego makaronu
  • kilku ząbków czosnku
  • pieprzu
  • soli
  • kurkumy (dwie łyżeczki) i curry w proszku (łyżeczka)
  • szczypty kminu rzymskiego
  • 1/3 szklanki oleju
  • 200-250 ml śmietanki 30%
  • około 50 g sera pleśniowego (pół opakowania)
  • kawałka dowolnego żółtego sera (tak by starty na tarce stanowił objętościowo solidną garść)
  • dwóch solidnych łyżek masła
  • łyżkę mąki

Kalafiora obgotowujemy w osolonej wodzie, po ugotowaniu nadal powinien być lekko twardy. Makaron także gotujemy tak, aby był bardzo al dente- chodzi bowiem o to, by nie rozpadł się w trakcie zapiekania w piekarniku. Kurczaka kroimy na dość spore kawałki lekko solimy, pieprzymy, dodajemy kurkumę, curry i kmin, wszystko zalewamy olejem i mieszamy, by każdy kawałek mięsa był dokładnie pokryty przyprawami i oliwą. Kurczaka krótko podsmażamy na dość mocno rozgrzanej patelni, pilnując jednak, by nie przypaliły się przyprawy. W garnuszku, na wolnym ogniu, roztapiamy masło i dorzucamy mąkę, mieszając, by stworzyła z masłem złocistą półpłynną zawiesinę. Dolewamy śmietankę, chwilę podgrzewamy, po czym dorzucamy delikatnie rozdrobniony ser pleśniowy. Gdy tenże się rozpuści, dorzucamy starty na tarce żółty ser i zestawiamy z ognia.

Dno podłużnego naczynia żaroodpornego smarujemy oliwą. Wykładamy makaron, kurczaka, a na sam wierzch kalafiora, przetykając to wszystko kilkoma ząbkami czosnku, który nie musi być nawet obrany. Na koniec wszystko zalewamy sosem i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 190 stopni. Pieczemy bez przykrycia, około 20 minut, przy czym na ostatnie 5 minut włączamy górną grzałkę z funkcją grilla lub po prostu termoobieg, by wierzchnia warstwa pięknie się przyrumieniła.
Kalafior wraz z serową skórką jest przyjemnie chrupki, kurczak nadal soczysty, a miks tych wszystkich cudownych smaków zatrzymany w spodniej, makaronowej warstwie. Smacznego!

Butter Chicken w Makowieckiej wersji

Moje kuchenne zapasy przypraw mogą przyprawić, ale o zawrót głowy, zwłaszcza mnie samą, gdy próbuję coś wśród nich odnaleźć. Może nie jest to spiżarnia Nigelli Lawson, ale jestem na dobrej drodze. Kilka lat temu, oglądając jej program, zauroczyło mnie to niewielkie pomieszczenie z półkami od podłogi do sufitu zastawionymi przyprawami, półproduktami, dodatkami, sosami i innymi, że tak je nazwę- dosmaczaczami. Nie posiadam jeszcze takiego magicznego schowka, ale szafki, w których przechowuję moje skarby już teraz pękają w szwach, więc chyba czas to przemyśleć 😉

Oczywiście, nie kupuję ich wyłącznie żeby je mieć! Wykorzystuję, testuję, łączę, próbuję, po prostu się ich uczę. Sięgam do przepisów kuchni mniej mi znanych, odtwarzam klasyczne przepisy, by poznać oryginalny ich smak. Gdy te same potrawy pichcę kolejny raz- to już jest pełna improwizacja.
Dzisiaj mam dla Was właśnie taką próbkę- butter chicken po mojemu.
Pałki z kurczaka, 6 sztuk,  myję, osuszam i marynuję całą noc w miksturze składającej się z: 250 ml jogurtu naturalnego, soku z połówki cytryny, 3-4 ząbków czosnku pokrojonego w plasterki, łyżeczki papryki chili w proszku, dwóch łyżeczek słodkiej papryki, kilku plasterków świeżego imbiru lub połowy łyżeczki sproszkowanego, szczypty cynamonu, szczypty kardamonu (kilku nasion jeśli mamy w całości), kilku goździków, kilku liści laurowych i łyżeczki soli. Następnego dnia obsmażam kurczaka krótko, na mocno rozgrzanym oleju- po to tylko by zezłociła się skórka. W garnku, na trzech łyżkach masła przysmażam dwie pokrojone w pióra cebule a następnie dwa wyciśnięte ząbki czosnku. Mieszam rozgniecione ziarna kolendry z kminem rzymskim, pieprzem cayenne i gałką muszkatołową i dorzucam do rozgrzanego masła. Około centymetra imbiru obieram, kroję w drobniutką kostkę i także dodaję by szybciutko podsmażyć i dodatkowo wydobyć jego smak. Po minucie zalewam wszystko 500 ml bulionu, dodaję solidną łyżkę przecieru pomidorowego i dość drobno pokrojoną czerwoną paprykę. Wszystko razem zagotowuję i dokładam kurczaka. Duszę pod przykryciem przez około pół godziny- lubię gdy kurczak się wręcz rozpada i gładko odchodzi od kości. Na koniec dorzucam ciecierzycę odsączoną z zalewy, łyżkę miodu i łyżkę kwaśnej śmietany. Całość duszę jeszcze kilka minut.
Ponieważ danie zawiera ciecierzycę można je zjeść bez żadnego dodatku. Ja jednak dorzuciłam jej niewiele, więc zaserwowałam z ugotowanym na sypko ryżem.