Skip to main content

Wątróbka cielęca- wariacja na temat klasyki

Zgodnie z moją teorią, że organizm pobudza naszą ochotę na produkty, które mogą mu dostarczyć składników, których mu brakuje… mnie ostatnio ewidentnie brakuje żelaza. Szpinak mogłabym jeść na okrągło i na każdy posiłek, a i wątróbka często gości na moim stole. Jednak cielęcą wątróbkę przygotowywałam pierwszy raz. W konsystencji jest ona podobnie delikatna, co wątróbka drobiowa. Postanowiłam przygotować ją dość klasycznie, z cebulką, ale w lekko odmienionej wersji. Nie byłabym w końcu sobą, gdybym nie dodała czegoś od siebie 😀

Składniki dla 2-3 osób:

  • 500 g wątróbki
  • duża cebula
  • dwie łyżki octu balsamicznego
  • kilka liści szałwii
  • 1/2 łyżeczki soli (lub nieco więcej jeśli wolicie)
  • pół łyżeczki czarnego pieprzu
  • dwie łyżki masła
  • 5 łyżek oleju
  • 1/3 szklanki wody
Cebulkę kroimy w pióra lub nieco drobniej. Na patelni rozgrzewamy olej w połączeniu z masłem.

Podsmażamy na nim cebulę.

Krótko. Dodajemy szałwię.

Oczyszczoną wątróbkę myjemy, osuszamy i obtaczamy w mące.

Miałam duże, ale dość cienkie kawałki, o grubości ok. 2 cm. Gdy tylko cebula lekko się zeszkli- dodajemy wątróbkę.

Na dość sporym ogniu podsmażamy z obu stron, 3-4 minuty z każdej. Powinna ładnie się zrumienić. Solimy, pieprzymy, dodajemy wodę i ocet balsamiczny.

Wszystko razem dusimy 3-5 minut, przekręcając przynajmniej raz wątróbkę, by miała szansę zanurzyć się w powstałym sosie, a co za tym idzie w przyprawach.

Tak przygotowana wątróbka jest mięciutka, różowa, ale nie krwista w środku. Gotowe 🙂