Skip to main content

Bardzo grzybowy pasztet

W tym roku każdy jesienny spacer do lasu owocował zbiorami grzybów, było ich wyjątkowo dużo. Ten przepis powstał, co prawda, ze świeżych okazów, których raczej już nie znajdziecie, ale jeśli macie zamrożone, to spokojnie możecie pokusić się o przygotowanie pasztetu, który chcę Wam zaproponować. Wielkimi krokami zbliżają się Święta i myślę, że ten przepis może świetnie sprawdzić się w ramach Wigilijnego menu, jeszcze zdążycie 🙂

Składniki na formę o wymiarach (35 x 12 cm, mierzona górna część):

  • 800 g mrożonych (lub świeżych w sezonie) grzybów leśnych (np. podgrzybków)
  • 400 g kaszy gryczanej
  • 2 średnie cebule
  • 4-5 średnich marchewek
  • 2 pietruszki
  • 4 ząbki czosnku
  • 3 jajka
  • ok. 1/4 szklanki bułki tartej
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • płaska łyżka suszonego majeranku
  • płaska łyżka tymianku
  • sól do smaku (mniej więcej 1 łyżka)
  • pieprz czarny do smaku (ok. 1 łyżki)
  • 2 łyżki masła
  • 4 łyżki oleju rzepakowego

Marchewki i pietruszki myjemy i gotujemy do miękkości.

Ugotowane i przestudzone obieramy. Grzyby rozmrażamy. Jeśli mamy świeże- na krótko wkładamy do wody i myjemy.

Kroimy na mniejsze kawałki, nie bardzo drobno. Mrożone zapewne będę już pokrojone.

Cebule kroimy w pióra.

W dużym rondlu rozgrzewamy olej i masło.

Podsmażamy na nim cebulę, a gdy ta się zeszkli, dodajemy grzyby i smażymy na średnim ogniu.

Głównie chodzi o to, żeby pozbawić ich większej części wody. Myślę, że 20-30 minut powinno wystarczyć. Odstawiamy do wystygnięcia. W międzyczasie mielimy kaszę, w malakserze lub młynku do kawy.

Niezbyt drobno.

Podsmażone grzyby z cebulką, ząbki czosnku, ugotowane warzywa i ziele angielskie mielimy w maszynce- przy pomocy tarczy o średnich oczkach.

Miksturę mieszamy z rozdrobnioną kaszą, bułką tartą, ziołami, solą i pieprzem.

Dokładamy żółtka.

Na zdjęciu widać więcej żółtek niż w przepisie, gdyż jajka były bardzo małe.

Z białek ubijamy pianę i dodajemy do masy. Delikatnie mieszamy, by wszystko połączyć.

Masę przekładamy do wyłożonej papierem do pieczenia foremki.

Będzie dość luźna, ale nie martwcie się, zmielona kasza zrobi swoje. Pieczemy w 190 stopniach przez około 1,5 h. Proponuję przez godzinę piec z włączoną dolną grzałką a na kolejne 30 minut uruchomić także górną. Studzimy i podajemy.

Bigos wigilijny

Na Święta bigos to obowiązkowy punkt w menu. O ile mięsna wersja warzona jest zawsze z wielkim namaszczeniem, o tyle ten wigilijny przeważnie był, bo był, bo w końcu 12 potraw być musi! Co roku myśl o nim nie dawała mi spokoju, nie mogłam się pogodzić z faktem, że nie jest wyjątkowym daniem, jak większość, które serwujemy w ten szczególny dzień. Zawzięłam się na niego 😉 I po wielu próbach, mniej lub bardziej udanych, powstał poniższy przepis. Moja ulubiona wersja tego kapuścianego dania.

Składniki na około 8 porcji:

  • 1 kg kapusty kiszonej z sokiem
  • solidna garść suszonych podgrzybków
  • 4-5 wędzonych śliwek
  • duża cebula
  • płaska łyżka miodu
  • 1/4 łyżeczki kminu rzymskiego
  • łyżka oregano
  • łyżeczka czarnego pieprzu
  • sól
  • olej

Grzyby moczymy przez 10 minut. Odlewamy wodę. Zalewamy kolejny raz i tym razem moczymy przez przynajmniej 30 minut. Odcedzamy, zachowując wodę.

Kapustę odciskamy z soku, zachowując go.

Odciśniętą zalewamy świeżą wodą i zagotowujemy.

Odcedzamy.

Na kilku łyżkach rozgrzanego oleju podsmażamy cebulę, którą lekko solimy.

Gdy zacznie się karmelizować dodajemy miód i wszystko jeszcze kilka minut podsmażamy.

Dodajemy grzyby i znowu podsmażamy kilka minut.

Dodajemy kapustę i dolewamy nieco wody, w której moczyły się grzyby.

Dodajemy pokrojone śliwki.

Dusimy bez przykrycia przez około 30 minut. Dolewając co jakiś czas nieco wody, jeśli to konieczne, by kapusta nie przypaliła się. Następnie próbujemy, jeśli bigos jest zdecydowanie słodki- dolewamy nieco zachowanego soku z kiszonej kapusty. Przykrywamy i dusimy kolejne 30 minut. Na koniec doprawiamy utartym kminem, majerankiem, pieprzem i solą do smaku.

Gotujemy jeszcze jakieś 10-15 minut. Gotowe.

Jesienna zapiekanka

Najlepsze przepisy bardzo często powstają z potrzeby chwili- bo niespodziewani goście pukają do drzwi, bo zapomnieliśmy o zakupach, bo zabrakło czasu na pichcenie z prawdziwego zdarzenia. Danie, które chcę Wam dzisiaj zaproponować, powstało właśnie w takich okolicznościach. Przeszperałam lodówkę i zabrałam się do działania. Wybrałam proste składniki, które niezawodnie tworzą cudowną kompozycję smakową, która w jakiś magiczny sposób przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, wspomnienia tradycyjnych dań mojego domu.

Składniki na owalną formę o wymiarach 30×20 cm:

  • ok. 10-12 średnich ziemniaków
  • 1/3 średniej główki włoskiej kapusty
  • 2 średnie cebule
  • czubata łyżka mąki
  • pół szklanki sera (ja użyłam parmezanu)
  • 1 jajko
  • kulka mozzarelli (120 g)
  • 100 g słonej ricotty, lub innego dość słonego sera
  • przyprawy do kapusty: 1/5 łyżeczki nasion kopru włoskiego, 1/5 łyżeczki kminu rzymskiego, 1/2 łyżeczki majeranku, 1/2 łyżeczki tymianku
  • sól
  • olej do smażenia
Ziemniaki obieramy i gotujemy w lekko osolonej wodzie.

W międzyczasie kroimy/szatkujemy kapustę.

Na kilku łyżkach rozgrzanego oleju podsmażamy cebulę pokrojoną w pióra.

Gdy się zeszkli- dodajemy kapustę,

Po ok. 15 minutach powinna być miękka- wtedy doprawiamy przyprawami, najlepiej rozbitymi lub roztartymi nożem, i odrobiną soli do smaku. Ziemniaki odcedzamy, lekko studzimy. Dosypujemy mąkę.

Wbijamy ją w ziemniaki tłuczkiem.

Dodajemy jajko i ser- ubijamy dalej.

2/3 masy ziemniaczanej wykładamy na dno i brzegi naczynia. Wykładamy na nią usmażoną kapustę.

Resztę masy wykładamy na wierzch, ja wycisnęłam ją przy pomocy rękawa cukierniczego, a w wolne przestrzenie trafiła mozzarella i ricotta.

Możecie też wyłożyć nieduże kawałki ziemniaczanego ciasto na wierzch kapusty, podobnie jak ser. Pieczemy w 220 stopniach przez 20 minut z włączoną dolną grzałką, a przez kolejne 10 dopiekamy na złoto włączając także górną grzałkę lub wręcz opcję grilla.

Karczochy wprost z rzymskiego stołu

Karczochy to bardzo pyszne, a tak mało znane i wykorzystywane u nas warzywo. Są pyszne w każdej postaci. Usmażone w formie czipsów, uduszone, marynowane. Sama roślina wygląda trochę jak przerośnięty oset. To co jemy to kwiatostan, im młodszy tym lepszy. W Polsce karczochów nie uprawia się raczej na masową skalę, choć nie jest to wcale trudne i jest jak najbardziej możliwe, także w naszym klimacie. Najpopularniejsze są w regionie morza śródziemnego, z którego pochodzą. Uprawy w okolicach Rzymu, czy choćby te na zboczach Wezuwiusza w Neapolu są słynne na całym świecie. Dzisiaj bardzo prosty przepis, który uwielbiam, a który, jeśli jeszcze nie próbowaliście karczochów, pozwoli Wam odkryć ich niebanalny smak.

Składniki:
  • 4 karczochy
  • kilka listków mięty
  • garść natki pietruszki
  • 3 ząbki czosnku
  • sól, może być morska, gruboziarnista
  • papryczka chili
  • sok z połowy cytryny
  • woda
  • oliwa z oliwek
Najpierw przygotowujemy karczochy. Odcinamy czubek, jakąś 1/5 od góry. Odrywamy wierzchnie liście- są one lekko zdrewniałe. Następnie usuwamy pozostałości po oderwanych liściach, odcinamy łodygę- choć nie jest to konieczne. Spokojnie możemy zostawić kilka centymetrów łodygi, gdyż jest ona jak najbardziej jadalna. Trzeba ją tylko obrać.

Tak przygotowane karczochy zanurzamy w zimnej wodzie z sokiem z połowy cytryny- dzięki czemu nie ściemnieją.

Czosnek siekamy lub przeciskamy przez praskę. Łączymy z posiekaną miętą i natką pietruszki, rozdrobnionym chili, solą i łyżką oliwy.

Delikatnie rozchylamy płatki karczochów, by struktura była bardziej otwarta.

Następnie między “liście”, gdzieniegdzie wciskamy czosnkowo-ziołową mieszankę.

Odstawiamy na kilkanaście minut. Do przygotowania karczochów potrzebujecie dość wąskiego garnka, tak, by ustawione warzywa nie przewracały się i równo dusiły. A układamy je łodygą/częścią gdzie znajdowała się łodyga do góry. Wlewamy tyle wody, by sięgała 1/3 wysokości warzyw.

Dolewamy kilka łyżek oliwy z oliwek.

Zagotowujemy.

Następnie przykręcamy ogień, przykrywamy i dusimy 25 minut.

Wyławiamy i serwujemy jako przystawkę lub dodatek do dania obiadowego. Świetnie sprawdzi się z dodatkiem odrobiny dobrej jakości oliwy, może być aromatyzowana, na przykład ostrym chili lub miętą.

Pani soczewica z tajemniczym friarielli

Friarielli to moja chyba największa kulinarna, neapolitańska miłość. Kiedy odwiedzam to magiczne miasto, zawsze zajadam z tą roślinką co tylko się da i jeśli tylko mam możliwość, kupuję zapas i zabieram do domu. To jesienne warzywo, należące do kapustowatych, uwiodło mnie smakiem. Znajdziemy je nie tylko na południu Włoch, choć pod różnymi nazwami: broccoletti, cime di rapa, broccoli friarelli, broccoli di rape, rapi albo rapini. Jednakże to na południu jest cenione najbardziej. Każda wizyta w przybytkach serwujących lokalne przysmaki, to nowe potrawy i przepisy, w których rzepa brokułowa staje się królową. W Polsce już można dostać tę zieleninkę, w sklepach ze śródziemnomorskimi produktami lub w sklepach wysyłkowych. Jeśli wpadnie Wam w ręce to koniecznie kupcie i wypróbujcie. Smakiem faktycznie lekko przypomina brokuły, ale jest też leciutko gorzkawa, świeża i wyrazista. Jest świetnym źródłem antyoksydantów, witaminy A, C, K oraz wapnia, żelaza i potasu. A skoro friarielli już nie jest takie tajemnicze… to polecam poniższy przepis.

Składniki na 4 porcje (jako przystawka lub dodatek do dania głównego):

  • 250 g usmażonego już friarielli
  • Szklanka zielonej soczewicy
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • ostra papryczka chili (ja użyłam 2 suszonych i wyszło dość pikantnie)
  • łyżka masła
Na początek namaczamy soczewicę. Powinna pozostać w wodzie przez ok 1h. Nastawiamy wodę na i gotujemy zgodnie z opisem z opakowania- wrzucamy na wrzątek i gotujemy około 25 minut.

Solimy dopiero na sam koniec. Odcedzamy.

Następnie bierzemy na warsztat friarielli, które udało mi się kupić już usmażone, ale zupełnie niedoprawione. Jeśli kupicie takie gotowe, to upewnijcie się, bo bardzo często jest one już z dodatkiem soli i papryczki. Jeśli liście są w całości- możemy je wcześniej lekko przesiekać. Wrzucamy na patelnię i podgrzewamy.

Przez praskę przeciskamy czosnek, dodajemy. Przyprawiamy odrobiną soli i rozdrobnioną papryczką.

Dokładamy ugotowaną soczewicę.

Dokładamy masło i wszystko razem chwilę podsmażamy.

Próbujemy i doprawiamy ostatecznie, wedle upodobań. Serwujemy.

 

Dyniowo-kokosowe curry z kurczakiem

Dynia, naukowo cucurbita, to genialne źródło witamin, antyoksydantów, które mogą hamować rozwój zmian nowotworowych, działa korzystnie na nasz wzrok. Jest pełna substancji obniżających poziom złego cholesterolu we krwi oraz błonnika, który wspomaga trawienia a co za tym idzie- utratę wagi..  Nic tylko jeść! Moja jesienna kuchnia jest pełna dań z dynią. To bardzo wdzięczny produkt, który każdej potrawie dodaje smaku, struktury, a przy tym wdzięcznie przyjmuje wszystkie bardziej wyraziste akcenty, z którymi ją łączymy. Dlatego świetnie nadaje się jako podstawa potrawki z mięsa drobiowego w towarzystwie aromatycznych przypraw.

Składniki na 4 porcje:

  • spora podwójna pierś z kurczaka
  • pół niedużej dyni (ok. 1 kg)
  • cienki makaron ryżowy, ok 150 g
  • 300-400 ml mleka kokosowego
  • średnia słodka czerwona papryka
  • papryczka chili lub płatki chili (ok 1/2 łyżeczki lub więcej jeśli lubicie ostrzej)
  • 3 łodygi selera naciowego
  • mała cebulka
  • 2-3 ząbki czosnku
  • pół łyżeczki curry
  • pół łyżeczki kurkumy
  • pół łyżeczki sproszkowanej trawy cytrynowej lub ok. 3-4 łyżki soku z cytryny
  • szczypta kuminu
  • sól
  • solidna łyżka oleju kokosowego
Dynię pozbawiamy pestek, obieramy i kroimy w średnią kostkę.

W drobną kostkę kroimy cebulkę, selera naciowego i paprykę.

Rozgrzewamy olej.

Podsmażamy na nim wszystkie pokrojone składniki.

Oczyszczamy mięso i także kroimy w kostkę/nieduże paski. Przesuwamy warzywa na bok patelni i podsmażamy mięso.

Jeśli macie małą patelnie podsmażcie mięso na osobnej- krótko na sporym ogniu i dodajcie do warzyw. Przez praskę przeciskamy czosnek- dodajemy.

Dolewamy mleko kokosowe.

Lekko solimy. Gotujemy wszystko ok 10 minut. Dosypujemy przyprawy.

Chwilę gotujemy.

Próbujemy i jeśli to konieczne doprawiamy solą i chili. Zgodnie z instrukcją przygotowujemy ryż.

Zwykle zalewa się go wrzątkiem i trzyma pod przykryciem ok. 5 minut. Mieszamy z resztą dania- serwujemy.

Rozgrzewająca dyniowa

Moi drodzy, oficjalnie, zupa jest przepyszna, no i w sumie całkiem prosta w przygotowaniu. Przepis oczywiście wykorzystujący sezonowe bogactwo jakim jest dynia. Jeśli uważacie, że to mało ciekawe danie, a może nie przepadacie ze względu na mdławo-słodkawy smak… to ten przepis jest dla Was i na pewno zmienicie zdanie na temat dyniowej.


Składniki:
Na wywar:

  • 4 marchewki
  • 2 pietruszki, mogą być z nacią
  • seler, także z nacią
  • por
  • cebula
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 całe nasiona kardamonu
  • 4-5 liści laurowych
Oraz:
  • 2, 5-3 kg dyni
  • 1,5 kg ziemniaków
  • 1/3 łyżeczki kminu rzymskiego
  • płaska łyżeczka kurkumy
  • płaska łyżeczka curry
  • 1/3 łyżeczki cynamonu
  • pół łyżeczki imbiru
  • sól
  • pieprz

Najpierw gotujemy wywar.

Wszystkie składniki wkładamy do wody i od momentu zagotowania warzymy na niedużym ogniu przez 45-60 minut. W międzyczasie przygotowujemy dynię. Kroimy ją na cząstki, przy pomocy łyżki usuwamy pestki.

 

Układamy na papierze do pieczenia i pieczemy w 190 stopniach przez około 30 minut

aż miąższ będzie miękki i będzie lekko odchodził od skórki.

Gdy wywar jest gotowy, wyławiamy wszystkie warzywa i przyprawy oprócz marchewek. Obieramy ziemniaki. Kroimy w kostkę i dodajemy do wywaru.

Gdy będą miękkie dodajemy miąższ dyni.

Zagotowujemy a następnie miksujemy wszystko na gładki krem.

Dalej gotujemy jeszcze kilka minut. Na suchej patelni podprażamy wszystkie przyprawy.

Dodajemy do zupy.

Po kilku minutach próbujemy i doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Podajemy na przykład z uprażonymi pestkami dyni.

Jednogarnkowa pychota

 Wszyscy kochamy “jednogarnkowce”. Przede wszystkim dlatego, że zwykle są to dania dość proste w przygotowaniu. Po skończonym pichceniu nie czeka sterta garnków do zmywania, co też jest niewątpliwym plusem. Ja cenię potrawy przygotowywane w jednym naczyniu głównie za to, że absolutnie wszystkie składniki mogą oddać z siebie maksimum tego, co w nich dobre, tworząc bogaty i wielowymiarowy smak. No i za brak naczyń to zmywania też 🙂 Spróbujcie mojej propozycji. Nieco warzyw, mięso z indyka, sporo przenikających się aromatów.
Składniki na 3 porcje:
  • 500 g mielonego mięsa z indyka
  • 2 łyżki bułki tartej
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2-3 łyżki oleju do smażenia
  • duża cebula
  • 6 średnich ziemniaków (ok. 1,2 kg)
  • 500 g pieczarek
  • średnie, raczej kwaśne jabłko
  • zielona papryka
  • 500 ml passaty pomidorowej
  • przyprawy do mięsa: szczypta kminu rzymskiego, łyżeczka czosnku niedźwiedziego, płaska łyżeczka cząbru i tyleż samo oregano, czarny pieprz, sól
  • przyprawy do całości dania: łyżka majeranku, łyżka oregano, sól i pieprz
  • pół szklanki wody
  • natka pietruszki do podania

Na początek w pióra kroimy cebulę i podsmażamy ją na rozgrzanym oleju.

Następnie dodajemy ziemniaki pokrojone na przykład w takie nieco grubsze frytki.

Lekko solimy i podsmażamy kilka minut, mieszając dość często, by ziemniaki nie przywarły. Dolewamy wodę, przykrywamy i dusimy jakieś 10 minut.

Po tym czasie dodajemy pokrojone w plastry pieczarki.

Przykrywamy i dusimy dalej, od czasu do czasu mieszając. Dodajemy pokrojone w kostkę jabłko.

Do garnka trafia oczywiście pokrojone jabłuszko 🙂

Dalej dusimy pod przykryciem. W międzyczasie zajmujemy się mięsem. Dodajemy bułkę i przyprawy, idealnie jeśli utrzecie je wcześniej w moździerzu.

Wyrabiamy mięso na pulpety dodając oliwę z oliwek.

Z powstałej masy formujemy niewielkie kulki.

Bez jajka i nadmiaru bułki mięsko będzie sprężyste i mięciutkie. Gdy ziemniaki będą już miękkie, dodajemy passatę. Przyprawiamy majerankiem i oregano.

Gdy wszystko zacznie razem bulgotać- wkładamy pulpety.

Możecie na chwilę zwiększyć ogień, przykryć garnek, już po chwili mięso powinno się ściąć, co zagwarantuje, że pulpety się nie rozpadną. Zmniejszamy ogień i dusimy jakieś 15 minut. Dokładamy zieloną paprykę i dusimy wszystko jeszcze kolejne 10 minut.

Po tym czasie ziemniaki powinny być miękkie, może nawet zaczną się rozpadać, mięso będzie ugotowane (sprawdźcie to, gdyż czas gotowania zależy od wielkości kulek), a papryka pozostanie lekko chrupiąca. Całość próbujemy, doprawiamy pieprzem i ewentualnie solą. Podajemy z natką pietruszki.

Smażone zielone pomidory

Znacie tę historię? “Smażone zielone pomidory w Whistle Stop Caffe”, to słodko-gorzka opowieść amerykańskiej pisarki Fannie Flagg. Rzeczone zielone pomidory, kuchnia i gotowanie także są bohaterami tej powieści, zwłaszcza, że główne bohaterki prowadzą w swoim rodzinnym mieście knajpkę, gdzie splatają się historie mieszkańców, toczy codzienne życie. Dzisiaj mam dla Was przepis na najpyszniejsze rzeczone smażone pomidory. Może Wam też posmakują i będą źródłem wspomnień, tak jak dla bohaterów książki.

Składniki na 2 porcje:

  • 4 średnie zielone pomidory
  • 2 plastry boczku
  • jajko
  • łyżka mąki kukurydzianej
  • łyżka sproszkowanego parmezanu
  • bułka tarta
  • sól i pieprz
  • olej do smażenia
Pomidory kroimy w plastry, odrzucamy końcówki.

Wkładamy do miski lub garnka. Dodajemy mąkę i parmezan.

Podrzucamy pomidory kilka razy, dzięki czemu ser i mąka dokładnie otoczą plastry.

Boczek kroimy w kostkę lub dość cienkie paski. Wrzucamy na patelnię i wytapiamy z niego tłuszcz.

Gdy dobrze się podsmaży i stanie chrupiący- wyciągamy z patelni.

Jajko solimy, pieprzymy i rozmącamy. Na oddzielny talerzyk wysypujemy bułkę.  Dolewamy kilka łyżek oleju (by zakrywał całe dno patelni), a gdy tłuszcz się rozgrzeje każdy plaster pomidora obtaczamy w jajku.

A na koniec jeszcze w bułce.

Smażymy na średnim ogniu.

Po usmażeniu, zezłoceniu panierki z obu stron, wykładamy na papierowy ręcznik.

Podajemy z chrupiącymi skwarkami. Świetnie sprawdzi się do tego na przykład czosnkowy sos. Smacznego!

Warzywna zupka z przysmażoną na złoto cukinią

Taka trochę “śmieciowa” zupka. Pełna smaku i aromatów, z moją ukochaną cukinią w roli głównej. Kiedyś dyskutowałam z koleżanką, która twierdziła, że na co, jak na co, ale że cukinia na zupę się nie nadaje, że jest mdła, że zupa wychodzi nieprzyjemnie słodkawa… Wysłuchałam z cierpliwością, ale jakże się z nią nie zgodziłam! Fakt, jeśli ktoś nie przepada za naturalnym smakiem warzyw- to żadna zupa na ich bazie, ugotowana bez jakiegoś mocniejszego akcentu, nie będzie mu smakowała. Jednak można użyć magii przypraw i sprawić, by ten smak był atrakcyjny także dla krytykantów. Uważam, że przepis, który dzisiaj dla Was mam, godzi jednych i drugich. Zupka ma ten lekko słodkawy smak, ale jest także lekko kwaśna, z tła przebija także delikatna nuta czosnku. Jeśli użyjecie, tak jak ja, solidnej porcji czarnego pieprzu- będzie do tego rozkosznie ostra i rozgrzewająca. Smacznego.

Składniki na 4-5 porcji:
  • 3 średnie ziemniaki
  • cukinia, 2 średnie, około 0,5 kg lub najlepiej około 10 cukinii “baby”
  • 3 średnie marchewki
  • 3 ząbki czosnku
  • 4 drobne cebulki dymki z odrobiną szczypioru
  • 3l bulionu warzywnego lub warzywno-drobiowego (4 marchewki, 2 pietruszki wraz z natką, seler- kawałek korzenia i spora ilość liści, średni por, 2 ząbki czosnku, 5 ziaren ziela angielskiego, 4 liście laurowe, 2 skrzydełka z kurczaka, łyżeczka soli)
  • 5 suszonych pomidorów
  • sól
  • pieprz
  • pół łyżeczki suszonego oregano
  • 3-4 łyżki oleju lub oliwy nadającej się do smażenia
Na początek bulion- jeśli nie mamy gotowego, to tworzymy go z wymienionych powyżej składników i oczywiście wody.

Nastawiamy, by się powoli warzył, przez przynajmniej godzinę. W międzyczasie na plastry kroimy cukinię, drobniej, jeśli wykorzystujemy większe sztuki.

Rozgrzewamy tłuszcz i podsmażamy na nim cukinię. Ogień powinien być dość spory, chcemy bowiem zrumienić warzywa, na mniejszym ogniu zaczęłyby puszczać wodę i się dusić a nie smażyć.

Gdy już będą porządnie zezłocone, wyłączamy ogień, wyciskamy i dodajemy ząbki czosnku oraz oregano. Gdy bulion jest gotowy wyławiamy wszystkie składniki. Do czystego bulionu, na początek, wkładamy pokrojone w kostkę ziemniaki.

Po jakichś 10 minutach dokładamy podsmażoną cukinię, a także wyłowione z bulionu, pokrojone marchewki.

Jeśli będziecie dodawali świeże marchewki dodajcie je najpierw, po 10 minutach ziemniaki, a po kolejnych 10- cukinię. Następnie dokładamy dość drobno pokrojone pomidory.

Wszystko gotujemy jeszcze kilka minut. Na koniec dodajemy pokrojoną dymkę i doprawiamy solą (jeśli to konieczne) i najlepiej solidną ilością pieprzu.

Gotowe.